środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział Dwudziesty Piąty

Scarlett

Snułam się po jasnym korytarzu, trzymając w rękach dwie gorące kawy z automatu, stojącego nieopodal recepcji. Wzięłam łyka napoju, po chwili posyłając delikatny uśmiech pielęgniarce, która przeszła obok mnie. Skierowałam wzrok w stronę Michaela, rozmawiającego o czymś z pewną blondynką, która co jakiś czas uśmiechała się do niego zalotnie. Parsknęłam śmiechem pod nosem, idąc dalej przed siebie. Przez cały czas byłam uśmiechnięta i odczuwałam wewnętrzny spokój, w końcu mogłam odetchnąć z ulgą, ponieważ wiedziałam, że teraz będzie łatwiej. Nadszedł już koniec tych kłamstw, oszustw, nie musiałam już nikogo udawać. Wszystko się wyjaśniło, zmieniło i to na szczęście na lepsze. Cóż, przynajmniej miałam taką nadzieję. 
Po krótkim czasie doszłam do sali numer trzydzieści pięć, w której leżała moja przyjaciółka. Na krześle obok drzwi spostrzegłam Ashtona, którego głowa była oparta o ścianę, a oczy zamknięte. Stanęłam przed chłopakiem, odstawiając jeden z plastikowych kubeczków na krzesło obok, a następnie dotknęłam Irwina delikatnie w ramię. Chłopak otworzył po chwili oczy, a ja z uśmiechem wręczyłam mu gorący napój. Chłopak odwzajemnił uśmiech, skinął lekko głową w podzięce i chwycił za kubeczek. Zabrałam swoją kawę po czym weszłam do środka sali. Wzrok skierowałam na siedzącego przy łóżku Caluma, chłopak trzymał rękę Madeline tuż przy swoich ustach, wpatrując się w dziewczynę. Mady natomiast spała spokojnie. Podeszłam bliżej Hooda, stając nad chłopakiem, po czym spojrzałam na zabandażowaną nogę Madeline oraz szwy na jej rękach. Na twarzy miała również kilka zadrapań, podobnie jak my wszyscy po ostatnim incydencie. Dziewczyna niestety najbardziej ucierpiała z całej naszej szóstki, oczywiście nie biorąc pod uwagę Ricka czy Andy'ego, którego Luke pobił do nieprzytomności. Policja jednak po kilkudniowym śledztwie i biorąc pod uwagę sytuację, w której się znaleźliśmy uznała nas za niewinnych, dzięki złapaniu Ricka dodatkowo wyjaśniło się parę innych spraw, za które Luke był wcześniej poszukiwany. Został oczyszczony z wielu zarzutów, a przy tym reszta chłopaków tak samo. Jedyne co nam pozostało to czekać na główną rozprawę w sprawie Ricka, która miała mieć miejsce w niedalekiej przyszłości.
- Długo już tu siedzisz? - Spytałam, zajmując miejsce na krześle obok chłopaka.
- Prawie cały dzień - Odpowiedział, kiwając dodatkowo lekko głową, wciąż nie spuszczając wzroku z dziewczyny. - Wcześniej rozmawiałem z nią przez ten cały czas, a kiedy zasnęła postanowiłem zostać, chcę mieć pewność, że jest bezpieczna.
Uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc słowa Hooda. Byłam szczęśliwa, wiedząc, że nad moją przyjaciółką czuwa chłopak, który kocha ją całym sercem.
- Kochasz ją, prawda? 
Chłopak kiwną delikatnie głową.
- Jak tylko człowiek może kochać swojego anioła - Szepnął, całując jej dłoń. - W końcu, tylko ona potrafi trzymać mnie tu jeszcze na ziemi. Kiedy miałem chwile załamania, lub gdy traciłem siły ona zawsze była obok mówiąc 'Nie ważne jak daleko upadniesz i jak silny jest ból, ważne czy masz wolę by walczyć' - Dodał po chwili, śmiejąc się cicho. 
To co mówił Calum było naprawdę piękne i szczere. Wciąż z wielkim uśmiechem obserwowałam to co chłopak robił i doszłam do wniosku, że to cudowne. To jak na nią patrzy, jak ją całuje, dotyka... Jest pełne miłości, szczerej miłości, której nikt i nic nie da rady zburzyć. A pro po...
- A co z Nathanem? - Spytałam po chwili, przypominając sobie o tym idiocie. Zmarszczyłam brwi, Calum natomiast uśmiechnął się cwaniacko.
- Powiedzmy, że już się tym zająłem - Odrzekł, odwracając głowę w moją stronę.
- Co zrobiłeś? 
- Cóż, mam nadzieję, że kiedy tylko się obudzi w środku lasu ze swoim obitym ryjem jakieś zwierzęta skuszą się na niego - Wzruszył ramionami, a ja zaśmiałam się, przybijając z chłopakiem żółwika. Hood również się zaśmiał, ponownie odwracając się w stronę mojej przyjaciółki. 
Wstałam z krzesła, zabierając za sobą swoją kawę, po czym ruszyłam w stronę drzwi. Pociągnęłam za klamkę, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę tych dwojga, po czym wyszłam na korytarz. Szłam wzdłuż poczekalni, po czym weszłam do holu, kierując się do drzwi wyjściowych. Wyszłam na zewnątrz, stając przy barierkach. Spojrzałam przed siebie, wpatrując się w ludzi chodzących pomimo tak późnej pory po ulicy, na jadące samochody, zakochane pary, siedzące na ławkach w parku obok szpitala i zastanawiałam się jak to jest być nimi. Jak to jest mieć choć w połowie normalne życie, problemy, które jednak da się rozwiązać, a w szczególności jak to jest mieć osoby, dzięki którym te problemy stają się niczym ważnym? Patrzyłam na nich z zazdrością, nie potrafiąc również zrozumieć dlaczego ci ludzie tego nie dostrzegają? Skupiają się tylko na tym co dzieje się złego wokół nich, zapominając o tych dobrych rzeczach. Nie widzą pozytywów. Martwią się o jutro, nie dostrzegając, że to właśnie w tym momencie trzymają w swoich ramionach ukochane osoby, narzekają na wysokie rachunki, choć to oznacza właśnie, że mają dom, do którego zawsze mogą wrócić, wyzywają swoich szefów, którzy każą zostawać im po godzinach, lecz to oznacza, że mają pracę dzięki której mogą w uczciwy sposób zarabiać na życie. Nawet nie myślą o tym w ten sposób i nie potrafią spojrzeć na to z zupełnie innej perspektywy, na przykład dziewczyny, która zawsze marzyła o takim życiu, lecz niestety nie mogła go mieć... Jednak pomimo tego, że nie spełniłam swoich marzeń, czuję się w tym momencie szczęśliwa. Bo jednak wiem, że mam przy sobie oddanych przyjaciół, którzy wybaczyli mi wszystko co zrobiłam i zastępują mi dom. A to najważniejsze.
Westchnęłam cicho, opierając się o barierki. Nagle obok mnie stanęła pewna wysoka postać, odwróciłam się w stronę chłopaka, który również oparł się o barierki. Luke stał obok mnie w ciszy, z głową podniesioną do góry, wpatrując się w niebo rozświetlone gwiazdami i księżycem w pełni. Przygryzłam wargę ponownie kierując swój wzrok przed siebie, ciesząc się, że jest blisko mnie. Nie miałam pojęcia co sobie w tym momencie myśli, ale wiedziałam jedno, że jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnęłam poczuć w tym momencie dotyku jego dłoni. Chciałam schować się w jego ramionach, wiedząc, że jestem z nim całkowicie bezpieczna. Pragnęłam aby spojrzał mi w oczy, dzięki czemu przez moje ciało przeszła fala miłego i pozytywnego ciepła, ale nie liczyłam na wiele. W zasadzie to wystarczało mi nawet to, że jest obok.
- Widzę - Powiedział nagle, przerywając ciszę, która przez cały ten czas panowała między nami. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na blondyna, nie wiedząc o czym mówi. Luke uśmiechnął się delikatnie, wciąż wpatrując w niebo.
- Co widzisz? - Spytałam, próbując zrozumieć cokolwiek.
- Wielki wóz, w końcu go widzę - Odrzekł i wyszczerzył się szeroko, a po chwili jego wzrok spotkał się z moim.
Stałam przez chwilę w ciszy, wpatrując się w chłopaka, a dopiero po chwili zrozumiałam, że mówi o gwiazdozbiorze, przypomniałam sobie również o tym jak próbowałam mu go wskazać pewnego wieczoru, lecz jeszcze wtedy Hemmings go nie dostrzegł.
Na mojej twarzy uformował się ogromny uśmiech, podniosłam głowę i spojrzałam na niebo, na którym rzeczywiście widniał gwiazdozbiór. Zaśmiałam się cicho, spuszczając powoli wzrok i zatrzymując go na Luke'u, a po chwili poczułam jak jego ręce oplatają mnie w pasie, przyciągając do siebie. Nie zdążyłam zareagować, kiedy chłopak przyłożył swoje usta do moich, zamykając je w pocałunku. Zamknęłam oczy, dłońmi łapiąc go za policzki i delikatnie je gładząc. I nagle wszystko stało się proste, przestałam nagle czuć ból zarówno fizyczny jak i psychiczny, moje serce oszalało, a cały świat przestał istnieć. Nie słyszałam głosów ludzi, klaksonów samochodów, czy dźwięku karetki. Byłam tylko ja i Luke i niczego więcej nie było mi trzeba. Po chwili chłopak zaprzestał, po czym złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy i przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc mi czule w oczy. 
- Nie rozumiem, czemu mi nie powiedziałaś tego wszystkiego wcześniej? - Spytał cicho, wpatrując się we mnie.
- Już ci kiedyś mówiłam, bałam się, że odejdziesz, że was stracę - Powiedziałam i westchnęłam, spuszczając delikatnie głowę i przygryzając wnętrze policzka. Czułam się nieco speszona, a zwłaszcza teraz kiedy zrozumiałam jak bardzo głupia byłam, myśląc, że to się stanie.
- A ja ci mówiłem, że nie odejdę, nie potrafiłbym - Mruknął i chwycił za mój podbródek, unosząc go, tak bym patrzyła mu w oczy. - Przyznaję byłem wściekły, musiałem to wszystko przemyśleć, pobyć przez chwilę sam, do tego te porwanie... - Westchnął. - Ale ani przez chwilę nie przestałem cię kochać i nigdy nie przestanę.
Uśmiechnęłam się lekko, ponownie gładząc Luke'a po policzku, a po chwili wtuliłam się mocno w chłopaka. Hemmings bez zastanowienia wtulił mnie w siebie, zamykając w swych ramionach. 
- Też cię kocham Luke - Szepnęłam, a chłopak pocałował mnie w czubek głowy, następnie schował twarz w moich włosach. 
Byłam szczęśliwa, cholernie szczęśliwa, ponieważ całe moje szczęście, mój świat trzymał mnie teraz w swoich ramionach, a ja już nie musiałam się niczym martwić, wierzyłam, że jeśli tylko Luke będzie przy mnie razem pokonamy wszelkie przeszkody i już nic nie zniszczy tego co mamy.
- Luke! Scarlett! - Po chwili do naszych uszu dobiegł krzyk Michaela, oderwałam się od Hemmingsa i spojrzałam w stronę Mike'a, który biegł w naszym kierunku.
Zmarszczyłam brwi, patrząc zaniepokojona na przyjaciela, który ze zmartwioną miną spoglądał na nas.
- Co się stało?
- Rick... Uciekł z celi... 

* * *
Witam Was w ostatnim rozdziale ZEMSTY!
O jejku... Poważnie, nie sądziłam, że do tego dojdzie, to moje pierwsze opowiadanie, które uda mi się skończyć, awh ogromnie się z tego cieszę. Główne podziękowania oraz wszelkie informacje dotyczące mojego nowego ff (które już szykuję) znajdą się pod epilogiem, także nie będę Was już dziś męczyć.
Chciałabym poruszyć tylko jedną sprawę. Zauważyłam ogromny spadek komentarzy co mnie nie cieszy... A nawet zasmuca. Cóż, staram się jak mogę pisać nowe rozdziały i miło by było gdyby ktoś chciał je komentować, gdyż to daje naprawdę niezłego kopa, dlatego proszę Was... Niech pod ostatnim rozdziałem znajdzie się wiele waszych opinii, nie musza być one długie, naprawdę, uciesze się nawet ze zwykłego ":) ♥". Chciałabym również abyście napisali w nich jakie były wasze ulubione momenty w #ZEMSTA. Bardzo się ucieszę jeśli zobaczę, że jakoś tutaj działacie i wchodzicie. 
Kocham Was bardzo mocno ♥ Wyczekujcie epilogu, który znajdzie się na blogu już w tą niedzielę o godzinie 20:00

13 komentarzy :

  1. ALE JAK TO UCIEKŁ Z CELI?
    Jezusie ale mam feelsy, Cal i Mady, Scar i Luke o jeju sjsnsjsjsnwn
    Szipuje xjsnsj
    Rozdział genialny ale Rick?!?!
    Poczekam do epilogu
    Kocham Cię xx
    To ff jest świetne, masz ogromny talent

    OdpowiedzUsuń
  2. O BOŻE CO CO CO ?!
    Teraz gdy wszystko się układało to musiałaś dowalić, że Rick uciekł z celi xd
    Nadal nie mogę uwierzyć, ze to już koniec. Zawsze kiedy wchodziłam na bloga i widziałam nowy rozdział myślałam "ciekawe czy w tym rozdziale ją przyłapią", a teraz już tego nie będzie...
    Przestraszyłąś mnie na początku tym " zmieniło i to na szczęście na lepsze. Cóż, przynajmniej miałam taką nadzieję.", ale tego się nie spodziewałam *o*
    Dziękuję, że postanowiłaś to dla nas pisać i szczerze powiem, że jestem ciekawa twojego nowego ff o sosach <3
    No co mogę więcej powiedzieć... CZEKAM NA EPILOG! x :)
    - @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw o jejku, nawet nie wiecie jaki uśmiech pojawia się na mojej twarzy, gdy czytam wasze komentarze. Dziękuję ci skarbie za miłe słowa i cieszę się, ze przez ten cały czas jesteś tutaj ze mną. Mam nadzieję, że moje kolejne opowiadanie również ci się spodoba, cóż... Będę się starać jak tylko mogę! ♥ To wszystko naprawdę wiele dla mnie znaczy <3

      Usuń
  3. Poczekaj... COOOO?????!!!!!!! Jak on mógł uciec?!
    I teraz jeszcze mi powiedz, że w epilogu kogoś uśmiercisz to Cię znajdę.
    Boże, wszystkie momenty są moimi ulubionymi. Nie wybiorę jednego XD
    To opowiadanie jest tak cudowne *.*
    Uwielbiam. Po prostu uwielbiam.
    Tyna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah wszystko jest możliwe, ale jest większe prawdopodobieństwo, że wszystko zakończy się happy :D

      Usuń
  4. Poczekaj... COOOO?????!!!!!!! Jak on mógł uciec?!
    I teraz jeszcze mi powiedz, że w epilogu kogoś uśmiercisz to Cię znajdę.
    Boże, wszystkie momenty są moimi ulubionymi. Nie wybiorę jednego XD
    To opowiadanie jest tak cudowne *.*
    Uwielbiam. Po prostu uwielbiam.
    Tyna <3

    OdpowiedzUsuń
  5. oooo i love it, to bylo przepienkne, ale smuci mnie tylko to ze takie krutkie bo chcialabym aby zemsta byla o wiele dluzsza bo ta historia byla tak wciongajonca, powiem tyle masz ogromny talent do pisania i naprawde pisz dalej, zycze ogromnej weny i gratuluje zajebistego ff KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, jeżeli Rick uciekł, to nie mogę doczekać się epilogu, really. Chociaż trudno będzie mi się rozstać z "Zemstą". Moim ulubionym momentem było to, jak Calum mówił o Mady i rozmowa Luke'a i Scarlett w tym rozdziale. Dziękuję, że poświęciłaś swój czas, żeby pisać to fanfiction i co najważniejsze: opublikować je tutaj.
    Kocham, Weronika <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za ten komentarz ♥
      I szczerze mówiąc mi też ciężko jest rozstać się z tą historią ;)

      Usuń
  7. Nosz kur****************** mać. -.- jak ten szajbus uciekł? Wydrapał pazurskami dziurę w ścianie? Albo zrobił podkop? No jak? Świry zawsze mają szczęście. A ja już myślałam, że będzie sielsko i anielsko. Naprawdę świetny rozdział, jak i cała reszta. Cieszę się z ich pogodzenia. *.* Życzę dużo weny i pozdrawiam.
    W wolncyh chwilach zapraszam do siebie
    http://neighbour-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że będzie druga część. Jak nie, to znajdę cię i zmuszę do napisania drugiej!!!

    OdpowiedzUsuń