niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział Pierwszy

- Gdzie ty do cholery jesteś…? - Warknęłam do słuchawki, czekając niecierpliwie na odpowiedź.
- W domu? – Powiedziała, jakby była to najbardziej rzeczywista rzecz na świecie. Westchnęłam ociężale i już bardziej opanowana powróciłam do rozmowy.
- A co ty tam robisz?
- A no wiesz… Mała zmiana planów – Usłyszałam roześmiany głos Madeline.
- Co? – Spytałam, mając ochotę udusić ją przez słuchawkę, nie mam pojęcia jak, ale przysięgam, że gdyby tylko była taka możliwość to… ugh.
- Nie mogę za bardzo przyjechać po ciebie – Wyjaśniła już mniej wesoło. – Ale za to w sms’ie wysłałam ci adres i dokładne dane jak najszybciej dojechać.
- Oh jakaś ty pomocna – Powiedziałam ironicznie i zacisnęłam rękę prawie miażdżąc swój telefon. Rozłączyłam się po chwili i sprawdziłam skrzynkę odbiorczą. Otworzyłam wiadomość od przyjaciółki i dokładnie przeanalizowałam, wyciągnęłam niewielką mapę miasta i sprawdziłam wszystko po kolei. Starałam się zorientować jak mam jechać. Stałam na lotnisku czekając, aż z maszyny, którą niestety musiałam lecieć, wyprowadzą mój motor. Po chwili niewysoki mężczyzna ubrany w niebiesko-czerwony strój wyciągnął go z ogromnej latającej trumny, którą niektórzy zwą zwykłym samolotem, podeszłam do niego i po sprawdzeniu kilku dokumentów, mogłam już jechać w wyznaczone mi miejsce. Jadąc ulicami Sydney zwiedziłam nieco miasto. Muszę przyznać, że przypadło mi ono do gustu, miało w sobie to „coś” dzięki czemu czułam się w nim bardzo dobrze. Opinię tego miejsca psuli jednak niektórzy ludzie. Kilkakrotnie czekając na światłach słyszałam sprośne komentarze, czy też opinie kierowców, którzy jasno dali mi do zrozumienia, że „dziewczyny nie mogą dobrze jeździć”, ale starałam się to ignorować. Po niedługim czasie dojechałam pod całkiem duży dom z pięknym i zadbanym ogrodem. Na podjeździe  czekała już na mnie Mady, ucieszyłam się na jej widok. Zeszłam pośpiesznie z motoru i podbiegłam do niej, a następnie przytuliłam. Dopiero po chwili zauważyłam stojącego obok niej Nathan’a, który nie był moim ulubieńcem, zresztą oboje nie przepadaliśmy za swoim towarzystwem.
- Przepraszam, że nie mogłam przyjechać, ale Nathan… - Zaczęła Madeline, ale przerwałam jej, nie chcąc słuchać kolejnych opowieści dotyczących jej chłopaka.
- Już dobrze – Powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, dając dziewczynie znak, że nie jestem na nią zła.
- Chodź pokażę ci dom – Powiedziała wesoło i pociągnęła mnie za rękę do środka posiadłości. Już od samego wejścia mieszkanie zdawało się być bardzo przestronnym miejscem. Z zaciekawieniem przyglądałam się każdemu kątowi. Przyjaciółka zaprowadziła mnie na górę, pokazując mi mój pokój oraz wszystkie inne jakie się w nim znajdowały. Moje walizki czekały już na mnie w pokoju, nie chciało mi się ich rozpakowywać od razu więc przestawiłam je w kąt, by nie rzucały się za bardzo w oczy. Lenistwo górą!
- To Ashton? – Spytałam przyglądając się zdjęciom stojącym na półkach w salonie.
- Tak – Powiedziała Mady i po chwili znalazła się obok mnie, trzymając szklankę z colą i kostkami lodu. Nigdy wcześniej nie poznałam Ashtona, ani go nawet nie widziałam. Madeline poznałam w liceum w NY gdzie mieszkałam od kiedy skończyłam 15 lat, przeprowadziłam się tam z Los Angeles razem z  Rick’iem po śmierci rodziców. Od tamtego czasu wszystko się zmieniło… Mój brat opowiedział mi całą historię związaną z ich śmiercią, a następnie wdrążył w życie swój plan, którego byłam istotną częścią.
- Kiedy poznam go i resztę? – Spytałam odwracając się do dziewczyny.
- Dzisiaj na wyścigach – Powiedziała wesoło i usiadła obok mnie, po chwili u jej boku pojawił się Nathan, który objął ją ramieniem i co jakiś czas całował w szyję przez co zbierało mi się na wymioty.
- Będziesz w nich jechać? – Spytałam starając się odwrócić jej uwagę od Nathana, gdyby nie ja już dawno pewnie by się gwałcili.
- Nie, raczej nie, Charlie jest w naprawie – Powiedziała. Kim jest Charlie? To jej ulubiony ścigacz. Tak, moja przyjaciółka nadaje imiona motorom. Czy jest to dla mnie dziwne? Zdecydowanie nie, doskonale ją rozumiałam. Moje i jej zamiłowanie do tego rodzaju maszyn było ogromne, obie jeździłyśmy. Chociaż to raczej mało powiedziane, to jest coś więcej niż zwykła jazda, uczucie którego w tym czasie można doświadczyć to najlepsza rzecz na świecie. Poczucie wolności, siły, energii i szczęścia kiedy wsiadasz na motor jest nie do opisania! Naprawdę współczuję ludziom, którzy tego nie rozumieją i którzy nigdy czegoś takiego nie doświadczyli.
- Masz przecież jeszcze wiele innych – Powiedziałam i wzięłam łyka napoju.
- No tak, ale tylko i wyłącznie Charlie’m zawsze wygrywam – Wyjaśniła, a ja przewróciłam oczami. Resztę dnia spędziłyśmy na rozmawianiu i oglądaniu telewizji. Nathan na szczęście miał jakąś „pilną sprawę” do załatwienia i szybko wyszedł. Naszym głównym zajęciem, prócz oglądania jakichś głupkowatych seriali, było znalezienie odpowiedniego stroju i ogólne przygotowanie się. Może i nie jesteśmy do końca typowymi dziewczynami, ale wygląd własny też stanowił dla nas ogromną rolę.
- Chcę cię tylko ostrzec, że chłopcy nie są za bardzo… no nie wiem jak to nazwać...Po prostu nie przestrasz się ich od razu – Powiedziała Mady stojąc w wannie w samym ręczniku z golarką w ręku i wysmarowaną w piance nogą. Sama nie wyglądałam niestety lepiej, jedyne co zakrywało moje ciało to był niebieski szlafrok, sięgający mi do kolan.
- Ale w jakim sensie? – Zaśmiałam się.
- No bo oni są bardzo specyficzni – Wyjaśniła, chaotycznie machając rękami. Prychnęłam śmiechem.
- Postaram się – Powiedziałam roześmiana i powróciłam do suszenia włosów.
- Mady! – Po całym domu rozległ się męski głos. Wyłączyłam suszarkę i spojrzałam na zdezorientowaną przyjaciółkę.
- To Luke – Powiedziała, a moje oczy momentalnie pociemniały. – Możesz do niego iść? – Spytała mnie błagalnie Mady
- C-co? Czemu sama nie możesz? – Spytałam, powracając do rzeczywistości.
- Bo jestem trochę zajęta i nie mogę przed nim stanąć w ręczniku – Bąknęła dziewczyna.
- A ja w samym szlafroku!
- Proszę… - Powiedziała z miną szczeniaczka, łącząc dłonie w taki sam układ jak podczas modlitwy.
- Nie ma mowy! – Burknęłam i skrzyżowałam ręce.
- Scarlett to może być coś ważnego…
Westchnęłam ciężko. W tej chwili żałowałam, że nie rozpakowałam walizek i nie wzięłam ze sobą żadnych ubrań do łazienki.
- Halo! – Usłyszałam ponownie nawoływanie z dołu, tym razem z głosu chłopaka można było wywnioskować, że był on zniecierpliwiony. Przeklnęłam cicho pod nosem, po czym uchyliłam lekko drzwi do łazienki i pośpiesznie wyszłam zamykając je za sobą. Zrobiłam kilka kroków do tyłu nie odwracając się od drzwi i nagle poczułam jak uderzam plecami o coś, a raczej o kogoś… Momentalnie odskoczyłam i odwróciłam się, moje oczy ujrzały rozbawionego, wysokiego, chudego blondyna z wielkim uśmiechem na twarzy. Oblał mnie rumieniec co jeszcze bardziej rozśmieszyło chłopaka.
- Miałem nadzieję, że spotkam tu Mady, ale muszę przyznać, że nie jestem zawiedziony – Powiedział roześmiany, przygryzając przy tym wargę.
- Ona jest zajęta – Wydukałam wciąż stojąc w osłupieniu, byłam tak strasznie zawstydzona. Luke uśmiechnął się, odsłaniając rząd śnieżno białych zębów. – Coś się stało? – Spytałam po chwili.
- Nie, po prostu przywiozłem motor Mady – Wyjaśnił wciąż nie odrywając wzroku ode mnie.
- To ja pójdę się ubrać… - Powiedziałam cicho i pośpiesznie ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Tak też jest dobrze – Usłyszałam za sobą roześmiany głos chłopaka, zignorowałam to i wbiegłam do pomieszczenia, wyjęłam z walizki krótkie czarne szorty z białym ombre i ćwiekami na kieszeniach, swoją ulubioną szeroką bluzeczkę z napisem „Nirvana” i czarne buty na koturnie. Wyszłam już ubrana i pobiegłam pośpiesznie do łazienki, by wysuszyć swoje włosy. Luke’a nie było na górze, słysząc przeróżne odgłosy z dołu domyśliłam się, że ogląda telewizję. W łazience nie było też Mady, więc w spokoju, mając całą łazienkę dla siebie, dokończyłam się przygotowywać. Kiedy byłam już gotowa spojrzałam na siebie w lustro i dokładnie zaczęłam się sobie przyglądać. Westchnęłam cicho, po chwili jednak uśmiechnęłam się i wyciągnęłam swój telefon.
„Faza II rozpoczęta”
Napisałam i wysłałam wiadomość pod bardzo znany mi już numer.

***
Iiiii mamy pierwszy rozdział !
Mam nadzieję, że wam się spodoba, jeśli nie to spokojnie... Jeszcze się rozkręcę :D
Od teraz możecie także czytać #ZemstaFF na wattpadzie :D
Jeśli rozdział wam się spodobał zostawcie coś po sobie ;) Ogromną motywacją byłoby również dla mnie tweet'owanie hasłem #ZemstaFF

To chyba wszystko :) Miłego wieczoru.

7 komentarzy :

  1. Naprawde bardzo dobrze piszesz, po pierwsze to jest mega ciekawe, już myślałam, że Hemmings dopiero jej coś zrobi a nie że ona bedzie sie mściła przez co teraz jest jeszcze ciekawiej! A po drugie twój styl pisania jest świetny, że tak to nazwe bogate słownictwo i zero błędów. Super!
    No także powodzenia w pisaniu i czekam na następny ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc...
    Naprawdę zaciekawiłaś mnie tym!!!
    Jestem ciekawa co takiego do jasnej cholery zrobił jej Hemmings...
    Ogólnie to wydaje się bezczelnym dupkiem. ;) Kim Ashton jest dla Madeline? Bratem? ;o Dobra, pewnie to się wyjaśni w następnym rozdziale...
    Nie mogę się doczekać! :))
    Pozdrawiam xx,
    @SosyMoimiBogami

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, masz talent! Świetny rozdział. Zaciekawiłaś mnie. Życzę Ci duuuużo weny. :)
    Weronika

    OdpowiedzUsuń