sobota, 14 lutego 2015

Rozdział Szósty

Dzisiaj wyjątkowo parę słów ode mnie na początku ;)
A więc dodaję rozdział o jeden dzień wcześniej z okazji Walentynek! Wszystkiego naj kochani z okazji tego wspaniałego święta, życzę wam abyście kiedyś wyszły za swoich crush'ów, a w dzisiejszym dniu jak najlepiej spędziły ten czas ze swoimi bratnimi duszami! 
Bardzo Was kocham i dziękuję za wszystko co dla mnie robicie! ♥ 
Cóż, jeśli chodzi o mnie to nie podoba mi się ten rozdział, jest okropny, mam jednak nadzieję, że przypadnie wam on do gustu. Liczę na komentarze oraz tweety z hasłem #ZemstaFF 

+ Rozdział dedykuję @alexxxsandraa za to, że podjęła się pracy na oficjalnym koncie "Zemsty" na tt. Bardzo Ci dziękuję kochanie, nie tylko jesteś dla mnie ogromną pomocą, ale także ogromną mobilizacją ♥

To chyba wszystko, tak więc... Miłego czytania ;)
* * *
Luke
- Witaj cukiereczku - Usłyszałem po drugiej stronie słuchawki przesłodzony głos Andy'iego. Skoro on dzwoni, to nie znaczy nic dobrego. Przewróciłem oczami i odszedłem kilka metrów dalej.
- Nie podlizuj się - Powiedziałem, a w odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech.
- Nie mam zamiaru - Syknął, a tym razem ja się zaśmiałem.
- Czego chcesz? - Warknąłem, nie chcąc bawić się w podchody, wolałem od razu dowiedzieć się o co temu skurwielowi chodzi.
- Hemmings, a ty coś taki? Skąd pomysł, że ja czegoś chcę?
- To po cholerę dzwonisz? - Spytałem pocierając twarz dłonią, moja cierpliwość powoli się kończyła.
- Przyjedź do starej, opuszczonej elektrowni - Powiedział ignorując moje wcześniejsze pytanie.
- Po co?
- Dowiesz się jak tam dojedziesz.
- Skąd mam wiedzieć, że to nie jest twoja kolejna pułapka? - To by było w jego stylu.
- Możesz mi wierzyć na słowo - Powiedział. Poważnie?
- Nie, dzięki - Warknąłem.
- Spokojnie. Gdybym chciał cie zabić zrobiłbym to od razu, a skoro jeszcze tego nie zrobiłem, to znaczy, że nie zależy mi na twojej śmierci.
- Nie, nie zrobiłeś tego, ponieważ nie potrafisz niczego dobrze zrobić - Prychnąłem, a kącik moich ust powędrował do góry. Smutna prawda.
- Po prostu przyjedź do tej cholernej elektrowni! - W jego głosie można było słyszeć irytację.
- Nie ma mowy - Warknąłem. Chciałem się już rozłączyć, ale Andy ostatecznie mnie przekonał...
- Kevin ma dla ciebie wiadomość - Powiedział już spokojniejszym głosem. Zamarłem, mój oddech przyśpieszył, a serce zaczęło walić mocniej. Mogłem się jednak tego spodziewać, w końcu Andy to jego prawa ręka.
- Tak, dobrze usłyszałeś Hemmings, Kevin wrócił - Powiedział zadowolony z mojej reakcji. Oprzytomniałem i dałem znak chłopakom ręką, by zaczęli się zbierać.
- Jaką wiadomość? - Spytałem i zacząłem nakładać na siebie kurtkę.
- Dowiesz się jak przyjedziesz - Powiedział tylko Andy i się rozłączył. Westchnąłem ociężale.
- Co jest? - Spytała Madeline, przyglądając się chłopakom, którzy zaczęli się zbierać.
- Musimy jechać - Powiedziałem poważnie i schowałem swój telefon do kieszeni kurtki.
- Co? Dlaczego? - Spytała, spojrzałem na nią, czekając aż dziewczyna zrozumie o co mi chodzi. Po jakimś czasie Mady, kiwnęła głową, a ja wraz z chłopakami, wsiadłem do samochodu.
- Co się stało? - Spytał Michael, siadając za kierownicą.
- Jedź do tej starej, zamkniętej elektrowni - Rozkazałem, a z każdą sekundą byłem bardziej zdenerwowany.
- Po co? - Tym razem głos zabrał Ashton.
Westchnąłem i schowałem twarz w dłoniach, podpierając się łokciami o kolana.
- Kevin wrócił... - Szepnąłem i podniosłem wzrok na przyjaciół, którzy pogrążyli się w swoich myślach.
Michael uderzył pięścią w kierownicę, przeklinając pod nosem. Calum westchnął i nerwowo przeczesał włosy ręką, a Ashton patrzył się przez szybę w ciszy. Czułem ich zdenerwowanie, a także niemały strach. Po chwili poczułem mocne szarpnięcie do tyłu, spowodowane szybkim ruszeniem samochodu. Po niespełna kilku minutach znaleźliśmy się w ustalonym miejscu. Wyszedłem z samochodu, a zaraz za mną reszta, od razu ruszyliśmy w stronę budynku, który nie wyglądał przyjaźnie czy bezpiecznie. Ostatni raz przed wejściem spojrzałem w stronę przyjaciół, a oni dodali mi otuchy swoim wzrokiem. Odetchnąłem głęboko, następnie pewnie wszedłem do środka w ręce trzymając pistolet. W pomieszczeniu było ciemno, a klimat tego miejsca mógł przyprawić o dreszcze. Wszedłem po bardzo starych i niestabilnych schodach na piętro, uważnie stawiając każdy krok po kroku. Razem z chłopakami zacząłem błądzić po korytarzach i najróżniejszych pokojach, nie trafiając na nikogo, co było zastanawiające. Powolnym krokiem skierowałem się w stronę jednej z komórek, z której padało ostre światło. Oparłem się plecami o ścianę obok drzwi do rozświetlonego pokoju i odetchnąłem spokojnie, wskazując ręką znak, że mamy wchodzić. Gwałtownie wbiegłem do środka, ściskając pistolet w ręce, a zaraz za mną Michael i Calum, Ashton został osłaniając tyły. Ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie było puste, jedyne co się w nim znajdowało to dużej wielkości telewizor na ścianie. Na ekranie co jakiś czas pojawiały się czarno - białe paski.
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na chłopaków, którzy podobnie jak ja byli nieco zdezorientowani. Po chwili usłyszeliśmy irytujący szum. Odwróciłem się w stronę monitora i zrobiłem w jego stronę kilka kroków, a na nim pojawiła się szczerze znienawidzona przeze mnie osoba. Spojrzałem z pogardą na Kevin'a, który uśmiechnięty mi się przyglądał, siedząc na fotelu, miał złączone dłonie, którymi zakrywał swoje usta, a łokciami podpierał się o żelazne biurko. Pomimo tego widziałem na jego twarzy ogromny uśmiech satysfakcji.
- No proszę, proszę Luke Hemmings we własnej osobie - Prychnął nie zmieniając swojej pozycji, w jego głosie można było usłyszeć rozbawienie. - Oraz jego irytujący przyjaciele - Dodał, tym razem zwracając swój wzrok na Michael'a i Calum'a stojących za mną.
- Andy mówił, że masz dla mnie jakąś wiadomość - Syknąłem, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.
- To nie do końca wiadomość, bardziej ostrzeżenie.
Prychnąłem rozbawiony.
- Ty chcesz ostrzec mnie? - Spytałem dla pewności z niedowierzaniem i rozbawieniem.
- Was wszystkich - Powiedział, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- I my ci mamy w to uwierzyć? - Tym razem głos zabrał Hood.
- Nie musicie, być może kłamię - Warknął, ponownie się uśmiechając, tym razem jednak inaczej, niepokojąco...
Zmarszczyłem brwi.
- W co ty się z nami bawisz? - Spytałem.
- W moją ulubioną grę - Przymrużył oczy, a uśmiech na jego twarzy coraz bardziej się powiększał.
- Uważaj komu ufasz Hemmings, uważaj - Syknął po chwili z iskrą w oku.
- Po co mi to mówisz?
- Bo chcę widzieć jak cierpisz i męczysz się z powodu swojej głupiej nieświadomości.
Och. Jak miło.
Nastała cisza, a ja pogrążyłem się w swoich myślach, starając się zrozumieć o co mu chodzi. Znaleźć jakikolwiek sens w tym wszystkim co mówi.
- Nie wierzę ci - Fuknąłem po chwili i pokręciłem przecząco głową, cofając się do tyłu.
- I o to mi właśnie chodzi - Zaśmiał się, a na ekranie pojawiła się ciemność. To tyle?
Mimo, że na ekranie nic się nie ukazywało, ja wciąż stałem gapiąc się w stronę telewizora. Oddychałem szybko i głęboko czując mętlik w głowie, nie miałem pojęcia co mam myśleć. Starałem się uporządkować ten cały chaos w mojej głowie, ale za każdym razem gdy próbowałem to robić on tworzył się na nowo, powodując jeszcze większe zamieszanie.
Uważaj komu ufasz Hemmings, uważaj...
Uważaj komu ufasz Hemmings...
Uważaj komu ufasz...
Uważaj...
Jego słowa wciąż błądziły po moim umyśle nie dając mi spokoju, a ja czułem jak wszystko co ostatnio zbudowałem runie, niszczy się powoli poprzez moją niepewność i strach. O to mu właśnie chodziło Kevin'owi... Chce żebym się poddał, dał się zniszczyć...
- Luke! Kurwa! Rusz się! - Usłyszałem nagle głos Michael'a obok, dopiero teraz zauważyłem, że trzyma mnie za ramię. Spojrzałem w jego stronę i zmarszczyłem brwi, po chwili oprzytomniałem i zrozumiałem co się dzieje. W całym budynku słychać było głośne, uciążliwe pikanie.
- Szybko, musimy uciekać! - Krzyknął Calum i pociągnął mnie w stronę drzwi.
- Zaraz, gdzie jest Ashton? - Spytałem rozglądając się za przyjacielem.
- Czeka już na nas w aucie - Wyjaśnił Hood, kiwnąłem głową i zacząłem biec korytarzami, próbując sobie przypomnieć, którędy tu przyszliśmy. Czasu było coraz mniej, a ja z każdą chwilą czułem na sobie większą presję. W końcu zauważyłem schody i szybko razem z resztą ruszyłem w ich stronę. Nagle nastała głucha cisza. Nie wiedziałem co się dzieje, przystanąłem na chwilę i zmarszczyłem brwi. Po niespełna kilku sekundach usłyszeliśmy głośne odliczanie.
30, 29, 28, 27...
Zacząłem zbiegać po schodach tak szybko jak tylko mogłem, co jakiś czas oglądałem się za siebie, sprawdzając czy Calum i Mike biegną za mną.
20,19,18...
Na dole zauważyłem drzwi ewakuacyjne, którymi wcześniej weszliśmy do środka. Szybko ruszyłem w ich kierunku
13,12,11...
Gdy tylko wybiegłem na zewnątrz, pod same drzwi podjechał Ashton swoim autem. Wszyscy szybko weszliśmy do środka, każąc blondynowi jak najszybciej ruszać. Z piskiem opon zaczęliśmy jechać w stronę drogi głównej, gdy tylko się na niej znaleźliśmy odetchnąłem spokojnie i obejrzałem się za siebie. Do moich uszu dobiegł głośny wybuch, a samochód niespokojnie i wysoko podskoczył do góry. Z przedniego siedzenia jakimś cudem wylądowałem po chwili na tylnym, a dokładniej na twarzy Calum'a. Kiedy auto ponownie stanęło na ziemi, zauważyłem, ze Michael leży pod fotelem kierowcy, a ja na Calum'ie. Jedynie Ashton pozostał na swojej pozycji, gdyż wcześniej zapiął się pasem bezpieczeństwa. Dokładnie w takiej samej pozycji dojechaliśmy do domu. Kiedy znaleźliśmy się pod naszą posiadłością jak najszybciej opuściłem pojazd. Gdy tylko wyszedłem z auta, wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego, opierając się o samochód. Musiałem się w tej chwili odstresować i wszystko na spokojnie poukładać. Starałem się uformować oddech, kiedy tylko mi się to udało, postanowiłem zrobić sobie małą przejażdżkę motocyklem. Wiedziałem, że to mi pomoże, zawsze pomaga. Zgasiłem ostatki papierosa o mokrą ziemię pod moimi nogami i ruszyłem w stronę garażu.
Kiedy tylko wszedłem do pomieszczenia, zauważyłem przy stole Scarlett, która trzymała w ręce jakieś kartki. Zacisnąłem mocno pięści, a złość w moim ciele wzrosła tysiąc razy bardziej.
- Co ty robisz? - Syknąłem wściekły, mając ochotę rozwalić ten cały cholerny dom.




7 komentarzy :

  1. Omg rozdział cudowny *-* Bardzo sie cieszę, ze jest pisany z perspektywy Luka i dziękuję, ze dodałaś dzień wczesniej <3 Życzę miłych walentynek (a raczej ich końcówki) :P. No wiec życzę weny i czekam na next.
    @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!!! W takim momencie skończyć?!? No nie...
    Moim zdaniem ten rozdział jest jednym z najlepszych. Jest w nim ta nutka tajemniczości. No bo przecież, kim jest Kevin? Życzę dużo weny i niecierpliwie czekam na next'a.
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jak zwykle świetny *.* oczywiście musiało sie skończyć na najlepszym momencie -,- ale co tam wytrzymam do next'a, uwielbiam ♥ @LovatiSoNNy

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawde czemu akurat w takim momencie akurat w teraz, dziewczyno, kocham cie, ale czasami mam ochote cie udusic za to w jakim momencie konczysz. Ten rozdzial jest genialny. Tak jak i to cale opowiadanie. Co tydzien patfze czy sa nowe rozdzialy bo nie moge sie doczekac. Czekam do nastepnego z niecierpliwoscia .

    I dziekuje za to ze jestes wielkim wsparciem dla mnie, komentujesz mojego bloga dziekuje i kocham cie i juz niemoge sie doczekac nastepnego ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. o mój boże! i znowu w takim momencie! no ale cóż muszę wytrzymać do next'a

    kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zwykle mnie nie zawiodłaś :* i dziękuję za miłe słowa na początku. ♥
    @alexxxsandraa

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohhhh zaczęłam przed chwilą czytać i po prostu odlatuje <3 ciekawe czemu Luke się tak wściekł, co on ukrywa? Muszę przeczytać ten rozdział jeszcze raz, może odpowiesz jest w nim? Nie wiem, dawaj szybki nexta, bo żyć nie mogę! Selenator? Jeśli tak to pewnie widziałmy zię na grupie ;)

    OdpowiedzUsuń