niedziela, 1 marca 2015

Rozdział Ósmy

Wiatr rozwiewał niesforne kosmyki moich włosów, skrytych pod kapturem, które co jakiś czas opadały mi na twarz. Zanim wyszłam z domu, zdążyłam jedynie chwycić za moją szarą bluzę, czego okropnie teraz żałowałam. Pogoda nie dopisywała, szczególnie dla kogoś kto postanowił wybrać się na dłuższy spacer, w tym przypadku dla mnie.
Przechadzałam się chodnikiem pomiędzy starymi, zapuszczonymi budynkami i kontenerami, brudząc w kałużach swoje buty. Spoglądałam na ekran telefonu, który co rusz przecierałam rękawem bluzy, gdyż w błyskawicznie szybki sposób pojawiały się na nim kropelki deszczu. Na wyświetlaczu widniała mapka, dzięki której orientowałam się gdzie jestem i w którą stronę mam iść. W końcu stanęłam przed niewielkim, trzypiętrowym budynkiem i uważnie mu się przyjrzałam. Okna były pozbijane spróchniałymi deskami, ścianę ozdabiało różnokolorowe graffiti, a w miejscu, gdzie kiedyś znajdowały się drzwi stała ceglana ściana. Rozejrzałam się dookoła. Ani żywej duszy. W sumie mogłam się tego spodziewać, znów kazał mi iść do jakiegoś pustkowia. Westchnęłam i podeszłam w stronę zamurowanego otworu. Zaczęłam przesuwać ręką po chropowatej powierzchni, w celu sprawdzenia jak solidna jest przeszkoda. Niestety nie miałam szans za zburzenie jej gołymi rękami. Przeszłam się wokół budowli, poszukując innego wejścia do środka. Z tyłu znajdowało się jedno okno, które nie było przysłonięte deskami. Powoli i ostrożnie weszłam więc przez nie do środka.Wnętrze budynku wcale nie wyglądało lepiej. Ze ścian opadała pozrywana i poszarpana tapeta, a na podłodze leżała masa brudnych gazet i różnych papierów, do środka nie wpadało wiele światła, także trudno było mi określić czy w pokoju znajdowały się jakieś meble. Zmierzyłam wzrokiem pomieszczenie i zauważyłam w oddali schody. Ruszyłam w ich kierunku i ostrożnie po nich weszłam na kolejne piętro, które niczym nie różniło się od poprzedniego, jedyną różnicą był fakt, że schody z każdym stopniem coraz bardziej skrzypiały i sprawiały wrażenie jakby miały się za chwilę zawalić. Kiedy znalazłam się na najwyższym piętrze zrobiłam kilka kroków do przodu i zaczęłam się rozglądać. Nigdzie nie było Rick'a przez co się zdenerwowałam. Myślałam, że będzie tu na mnie czekał, ale wyszło jak zwykle. Podeszłam do okna i spojrzałam na niezbyt zadowalający widok, przez szpary pomiędzy kawałkami drewna i zdjęłam z głowy mokry kaptur, z którego wypadł gąszcz moich gęstych i puszystych włosów, powstały na skutek niekorzystnej dla pogody. Usłyszałam z boku cichy szelest, odwróciłam się w stronę, z której dochodził dziwny odgłos i ujrzałam ogromnego szczura. Pisnęłam cicho przerażona i zrobiłam kilka kroków do tyłu. Gryzoń przeraził się równie mocno co ja i szybko ruszył w stronę ściany, w której znajdował się całkiem spory otwór, po chwili już go nie było. Odetchnęłam głęboko czując ulgę.
- Jeździsz w nielegalnych wyścigach, ryzykując swoje zdrowie, a nawet życie, brałaś udział w wielu niebezpiecznych akcjach, potrafisz strzelać z broni, nie raz widziałaś się z dilerami, uciekałaś od policji, a boisz się zwykłej myszy? Czegoś tu nie rozumiem - Usłyszałam za sobą głos brata, szybko odwróciłam się w jego stronę ,obdarowując go zdezorientowanym spojrzeniem.
- To był szczur nie mysz - Fuknęłam krzyżując ręce. Rick prychnął, kręcąc głową.
- Wielka mi różnica - Powiedział, śmiejąc się.
-  No właśnie to duża różnica. Poza tym jestem kobietą, to u nas normalne - Wzruszyłam ramionami, a chłopak przewrócił oczami. - Po co chciałeś się ze mną spotkać?
- Jak sobie radzisz? - Spytał, ignorując moje pytanie.
- Dobrze - Odpowiedziałam zwyczajnie.
- Naprawdę? Nie wydaje mi się - Warknął niespodziewanie, karcąc mnie wzrokiem.
- O co ci chodzi? - Zmarszczyłam brwi.
- O to, że cholera ciągle pakujesz się w jakieś idiotyczne sytuacje, z których cudem udaje ci się wymigać! - Krzyknął.
- Ale... - Przerwał mi.
- Nie ma żadnych "ale"! Najpierw ten idiota Nathan, czy jak mu tam zobaczył cię z tymi pieprzonymi kamerkami, teraz Hemmings przyłapał jak grzebiesz mu w papierach. Co to ma być?! - Warknął wściekły, a ja westchnęłam. - Chcesz zniszczyć nasz plan? - Rick podszedł kilka kroków w stronę mojej osoby, spuściłam wzrok, czując wściekłe spojrzenie brata. Wiedziałam, że prędzej czy później się o tym dowie i będę miała przesrane, przecież on ma podgląd na wszystkie pomieszczenia w domu chłopaków i Madeline.
- Oczywiście, że nie - Podniosłam głowę i spojrzałam na Rick'a, który kipiał złością.
- Zawiodłem się! Myślałem, że sobie poradzisz! Każdy by sobie poradził! - Syknął, a ja poczułam się okropnie. - Tymczasem ty nie robisz nic! Nic nie potrafisz zrobić dobrze!
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech, chcąc powstrzymać napływające do moich oczu łzy. Jego słowa wcale mi nie pomagały w obecnej sytuacji.
- Jesteś bezużyteczna! W ogóle niczego nie można ci powierzać, bo i tak wszystko zepsujesz! Weź to w końcu na poważnie, zapomniałaś już co on ci zrobił?! - Kontynuował.
- Przecież się staram! - Krzyknęłam w końcu, nie mogąc wytrzymać tego wszystkiego co mówił, szczególnie, że zaczął temat przeszłości, który w moim przypadku nie należy do najłatwiejszych i kolorowych.
- To weź się w końcu w garść i zniszcz ich! Zniszcz jego! Zemścij się! - Warknął, a jego oczy błysnęły, powodując wzrost w moim ciele złości i żalu. Te dwa uczucia mieszały się ze sobą, tworząc nieprzyjemny ból w moim sercu. Zacisnęłam mocno powieki, ponownie spuszczając głowę w dół. Usłyszałam jak Rick odchodzi, a kiedy udało mi się na nowo otworzyć oczy jego już nie było. Znów zostałam sama.

*

Po powrocie do domu nie byłam w najlepszym humorze. Dało się to szczególnie zauważyć, gdyż gdy tylko, któryś z chłopaków próbował skomentować mnie w jakiś żartobliwy sposób, po prostu obdarowywałam go jednym z moich najbardziej zimnych i pustych spojrzeń. Nie reagowałam w żaden inny sposób, co było do mnie nie podobne. Całe kolejne pięć dni, spędziłam w swoim pokoju z laptopem i głównie pod kołdrą. Wychodziłam tylko do łazienki i lodówki. Mady starała się dowiedzieć co się stało i dlaczego się tak zachowuję, za każdym razem wmawiałam jej, że źle się czuję, przeziębiłam się i boli mnie głowa. Oczywiście dziewczyna nie dała się nabrać do końca, ale wiedząc, że więcej się ode mnie nie dowie odpuściła, z czego ogromnie się cieszyłam.
Tymczasem ja, nie chcąc tracić więcej czasu postanowiłam działać. Doszłam do wniosku, że Rick miał absolutną rację, dlatego też postanowiłam się przygotować lepiej do dalszego działania. Aby to zrobić, przez te wszystkie dni obserwowałam chłopaków, przez ukryte w ich domu kamery. To pozwoliło mi poznać mi trochę bliżej ich zachowanie, charaktery i tok myślenia, potwierdziło się również, że częściej myślą swoją dolną i ulubioną częścią ciała...
Siedziałam na łóżku, trzymając w jednej dłoni czerwony lakier do paznokci, a w drugiej niewielki pędzelek, nasączony mazią, którym delikatnie przejeżdżałam po powierzchni paznokcia. Przede mną leżał laptop, a jego ekran podzielony był na 4 obrazy, które co parę sekund się zmieniały, ukazując każdy pokój w domu chłopaków. Zerkałam co chwilę na monitor, przelotnie sprawdzając co robią, kiedy coś szczególnie zwróciło moją uwagę. Odłożyłam lakier i wybrałam jeden z obrazów, powiększając go na cały ekran. Ukazywał on Luke'a i Michael'a, którzy ze sobą o czymś rozmawiali, włączyłam głos, by móc ich słyszeć
- Masz już coś? - Spytał Michael, rozkładając się wygodnie na kanapie.
- Niewiele - Westchnął i podał pendrive'a dla Mike'a. Chłopak zaczął obracać go palcami.
- To znaczy? - Clifford podniósł wzrok na przyjaciela.
- Ciężko jest cokolwiek znaleźć, mam tylko materiał z ostatnich paru lat, nic więcej - Luke przejechał nerwowo ręką po swoich włosach, lecz pomimo to, one zostały wciąż w idealnym porządku.
- Więc, co teraz?
- Nie mam pojęcia, ale póki co ani Mady, ani Scarlett nie mogą się o niczym dowiedzieć, jasne?
- Jasne - Niebieskowłosy skinął głową.
- Zgraj wszystko co jest na pendrive'ie Mady na mój, a potem go wyczyść - Rozkazał Luke, opuszczając pomieszczenie.
Zmarszczyłam brwi, odsuwając od siebie laptopa. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, ale wiedziałam, że muszę się tego dowiedzieć za wszelką cenę. Hemmings chciał coś przede mną ukryć, ale nie na długo. Chyba czas już ponownie zacząć działać.
Kiedy tylko moje paznokcie już wyschły, zeszłam na dół. W salonie zastałam Madeline, która rozmawiała z kimś przez telefon. Weszłam do kuchni, a z lodówki wyjęłam zimną puszkę piwa, z którą wróciłam do dziewczyny.
- Widzę, że już lepiej się czujesz - Stwierdziła Mady, wkładając komórkę do przedniej kieszeni swoich poszarpanych szortów.
- Tak, o wiele lepiej - Przyznałam i oparłam się o ścianę. Madeline przyjrzała mi się dokładnie, lustrując całą moją postać od góry do dołu. - Luke oddał ci już pendrive'a?
- Przed chwilą dzwonił, że mogę po niego przyjechać - Wyjaśniła, przysiadając na oparciu kanapy.
- Mogę jechać z tobą? - Spytałam, biorąc kolejnego łyka mojego napoju.
- Jeśli chcesz, jasne. Ale po co?
- No wiesz... Stęskniłam się za chłopakami - Powiedziałam i odłożyłam, prawie już pustą puszkę na stolik. Madeline zmarszczyła brwi.
- Na pewno dobrze się czujesz? - Spytała podejrzliwie, po chwili znalazła się obok mnie, przykładając swoją dłoń do mojego czoła. - Może masz gorączkę.
Przewróciłam oczami, śmiejąc się. Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i wyprowadziłam ją z domu, kierując w stronę samochodu. Po niedługim czasie znalazłyśmy się pod posiadłością chłopaków. Madeline zadzwoniła dzwonkiem do drzwi, w których po chwili stanął Ashton. Dziewczyna zepchnęła go z drogi i weszła pewnie do środka, a ja zaraz za nią.
- Już myśleliśmy, że popadłaś w jakąś depresję, czy coś - Powiedział rozbawiony Calum, widząc mnie. Spojrzałam w stronę chłopaka, który siedział na krześle barowym, jedząc kanapkę. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że był w samych bokserkach.
- Jeśli jeszcze trochę na ciebie popatrzę, to zapewne tak będzie - Wzruszyłam ramionami. Chłopak prychnął i przewrócił oczami, co wywołało niezauważalny uśmieszek na mojej twarzy. Tak, tak kochani, stara Scarlett wróciła!
- Wnioskuję, że już wyzdrowiałaś - Zaśmiał się Hemmings, słysząc naszą krótką pogawędkę z Hood'em. Chłopak podszedł do Madeline i wręczył jej niewielkie urządzenie, którego była właścicielką.
- Tak, więc nie liczcie, że teraz wszystko ujdzie wam na sucho - Powiedziałam, krzyżując ręce i zajmując miejsce na fotelu. Po chwili po schodach zszedł Michael. Chłopak, rzucił krótkie spojrzenie w stronę Luke'a, następnie położył pendrive'a na wysoką szafeczkę. IDEALNIE, PO PROSTU IDEALNIE. 
- To może jakoś uczcimy, mój powrót do zdrowia? - Spytałam i uśmiechnęłam się wesoło, teraz wystarczy tylko pozbyć się ich na trochę z tego pomieszczenia.
- Czemu nie? To co, impreza? - Zaproponował Ashton.
- Jestem za - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Nareszcie wszystko zaczęło iść po mojej myśli. Reszta też się zgodziła, a po chwili nikogo już nie było w salonie oprócz mnie, do Mady zadzwonił telefon, a chłopcy poszli się przygotować. Zabawne, a mówią, że to dziewczyny chcą zawsze i wszędzie obsesyjnie dobrze wyglądać.
Tak więc, korzystając z sytuacji, gdy tylko upewniłam się, że nikogo na dole nie ma, podeszłam do wysokiej szafki. Stanęłam na palcach i podniosłam dłoń jak najwyżej, by móc dosięgnąć do półki. Zaczęłam przesuwać dłonią po jej powierzchni w poszukiwaniu małego urządzenia. Kiedy w końcu na nie natrafiłam, mocno je chwyciłam i przyciągnęłam do siebie. Zadowolona, odwróciłam się w kierunku drzwi, wciąż przyglądając się mojemu znalezisku, lecz gdy tylko podniosłam wzrok uśmiech zniknął od razu z mojej twarzy.
- Pomóc ci w czymś? - Spytał, uśmiechając się chytrze w moją stronę.

***
Cóż... Co mogę powiedzieć. Muszę przyznać, że napisanie tego rozdziału nie należało do najłatwiejszych. Za cholerę nie miałam weny i nic mi nie wychodziło, dlatego proszę wybaczcie mi za to, że jest tak niedopracowany i słaby. 
Jest mi też naprawdę przykro, że tak mało osób komentuje rozdziały. Wiedzcie, że każdy komentarz dodaje mi sił do dalszego pisania, być może dlatego szło mi w tym tygodniu tak źle. 
Tak więc naprawdę was proszę, jeśli przeczytałeś rozdział poświęć kilka sekund i skomentuj, a obiecuję, że każdy rozdział będzie coraz lepszy. 
Jednak chcę również podziękować tym którzy komentują. Wiedzcie, że gdyby nie wy zapewne dawno bym już to rzuciła ;)
Będę też wdzięczna za pisanie tweetów z hasłem #ZemstaFF
Do zobaczenia (przeczytania) za tydzień ♥

14 komentarzy :

  1. Super rozdział jak zawsze☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne ❤ ciągle ją ktoś przyłapuje słabo xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze cudowny *-* musiałaś dać takie zakończenie? Coś czuje, że się wkopała :)) no nic. Życzę weny i czekam na next xx
    @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
  4. chyba jesteś dla siebie zbyt surowa, bo moim zdaniem to jeden z fajniejszych rozdziałów :* znowu kończysz jak kończysz i mam ochotę Cię udusic :( ♥ pisz dalej bo dobrze Ci idzie :) uwielbiam xx
    @alexxxsandraa

    OdpowiedzUsuń
  5. Tooo jest genialne owww kocham ciebie kocham to ff wgl kocham to mocnno. Tylko dalej nie rozumiem co sie stalo w jej przeszlosci ze ona chce sie zemscic napiszesz to kiedys w jakims rozdziale??

    OdpowiedzUsuń
  6. wow! Scar znowu wpadła, nie wierze... Jesteś świetna! czekam na nexta ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego urwałaś w takim momencie?
    Umrę przez tydzień, to torturowanie czytelników!
    Ale i tak cię kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nno nie wierze !!! SUPER ROZDZIAŁ Scarlett wpadła nie spodziewałam się czegoś takiego. Myślę ze słowa jej brata dotarły do niej i wzięła się w garść ♥♥♥

    Kocham to ff ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. O boze Scar znowu wpadla.. ciekawi mnie kto ja przylapal :D Rozdzial swietny :) czekam na next i zycze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim momencie?! Fantastyczny rozdział, ale i tak jestem na cb zła, boskończyłaś w takim momencie i nie wiem kto to był. No... To życzę weny i czekam na rozdział.
    Buziaki, Weronika

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam wszystkie rozdziały i strasznie mi się podoba twój blog.
    Będę go często odwiedzać :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy kolejny świetny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń