- Och to ty, a myślałam, że ktoś ważny - Prychnęłam, zupełnie nie przejmując się jego obecnością oraz faktem, że wszystko widział. Wiedziałam, że nie jest on dla mnie żadnym zagrożeniem.
- A więc, twoim zdaniem nie jestem nikim ważnym? - Oparł się o framugę drzwi, krzyżując ręce.
- Tak, to właśnie powiedziałam - Fuknęłam i ruszyłam w stronę wyjścia, chcąc opuścić pomieszczenie, niestety przeszkodziła mi w tym ręka Nathan'a, która zagrodziła mi przejście, tuż przed nosem. Spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem, chowając pendrive do kieszeni spodni.
- Nie traktujesz mnie jak niebezpieczeństwo?
- Nie.
- A Powinnaś - Powiedział spokojnie, zadowolonym głosem. Odwrócił swój wzrok na moją osobę, pogardliwie mi się przyglądając.
- Nie sądzę - Warknęłam. Nathan pokręcił rozbawiony głową, następnie znów obdarował mnie swoim spojrzeniem.
- Może zmienimy trochę zasady naszego układu? - Wyszczerzył zęby.
Cofnęłam się o krok od chłopaka.
- Co masz na myśli?
- Ostatnio nie dzieje się najlepiej w moim związku z Margaret...
- Madeline - Warknęłam groźnie, poprawiając go. Nie mogłam uwierzyć, że on nie wie nawet, jak ma na imię jego dziewczyna.
- Ta, właśnie - Ręką przejechał po swoich włosach, poprawiając je - Nie chcę stracić dobrej sponsorki, więc jeśli ona ze mną zerwie to twój mały sekret nie będzie bezpieczny.
Zacisnęłam mocno pięści i zamknęłam oczy, spuszczając głowę do dołu. Jego słowa wytrąciły mnie z równowagi i spokoju, w ciągu kilku sekund, z każdym wypowiedzianym słowem Nathan'a byłam coraz bardziej wściekła. Miałam ochotę po prostu chwycić za stojące niedaleko mnie krzesło i rzucić mu nim prosto w twarz.
- Co? - Wydusiłam w końcu z siebie, wciąż nie podnosząc wzroku.
- Masz nie dopuścić do tego by ona ze mną zerwała, bo inaczej wszyscy się dowiedzą, że tylko udajesz ich przyjaciółkę - Powiedział spokojnie, wciąż stojąc w takiej samej pozycji.
Nie wytrzymałam i pewnym krokiem, przysunęłam się do chłopaka, chwytając go mocno za koszulkę i przyciskając do ściany. Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Dlaczego uważasz, że to zrobię? - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Bo masz za wiele do stracenia by mi odmówić - Uśmiechnął się chytrze.
Nienawidzę go, nienawidzę, nienawidzę.
- Posłuchaj mnie, wystarczy, że pstryknę palcami, a moi ludzie zajmą się tobą - Warknęłam zdenerwowana, jednak w moim głosie było słychać także desperację.
Nathan odepchnął mnie od siebie i poprawił materiał od swojej koszuli.
- Ależ ja wiem, że mi nic nie grozi.
- Niby dlaczego tak uważasz? - Skrzyżowałam ręce
- Bo jeśli mi się coś stanie, twój sekret bardzo szybko się wyjawi. Mady będzie chciała dojść do tego, co mi się stało i dlaczego,a w końcu odkryje prawdę.
Niestety, ale miał racje, nie mogłam tak ryzykować. Stałam, wciąż wpatrując się w chłopaka, nie mając więcej argumentów. Jedyne co teraz mogłam robić to zabijać go wzrokiem, więc musiałam wyglądać naprawdę żałośnie. Rozmyślałam nad tym wszystkim co powiedział Nathan i zastanawiałam się, jak mam postąpić. Musiałam teraz podjąć naprawdę trudną decyzję, a wszystko to co działo się w tym czasie nie pomagało mi. Z jednej strony moim zadaniem jest dokończenie planu, ale z drugiej, czy mogłabym zrobić coś takiego przyjaciółce? To jest naprawdę skomplikowane. Zapewne wygląda to tak, że nie ważne jaka podejmę decyzję i tak ją skrzywdzę, ale tak nie jest. Przyznaję, poznanie Madeline i zaprzyjaźnienie się z nią było częścią mojej zemsty, ale kiedy tylko spędziłam z nią trochę czasu, naprawdę ją pokochałam jak własną siostrę. Dlatego boli mnie to, że muszę ją oszukiwać, lecz mam pewność, że Mady nic się nie stanie. Rick obiecał, że będzie bezpieczna. Obiecał. A ja mu wierzę, choć boję się, że to mój największy błąd.
Kiedy tylko wszystko sobie dokładnie przemyślałam, kiwnęłam lekko głową, zgadzając się, choć nadal nie wierzyłam, że pozwalam mu stawiać warunki. Jednak wolę nie robić sobie problemów, dlatego też uważam, że tak będzie najlepiej.
Zauważyłam, że chłopak uśmiecha się zwycięsko, dumnie unosząc głowę. Zapewne teraz bił sobie mentalnie brawo, że udało mu się mną zmanipulować, ale zapewniam, że jego szczęście długo nie potrwa.
- Wiedziałem, że się zgodzisz - Mruknął, ponownie stając w drzwiach.
Odwrócił się ostatni raz w moją stronę, by rzucić pogardliwe spojrzenie, a następnie wyszedł z pokoju, pozostawiając mnie z ogromnymi wyrzutami sumienia.
*
- Co się stało? - Spytał, przyglądając mi się.
- Nic - Powiedziałam zwyczajnie, wzruszając ramionami.
- Przecież widzę - Mruknął, wciąż chcąc, uparcie dowiedzieć się o co chodzi. Westchnęłam i odwróciłam wzrok w stronę chłopaka, który wyczekiwał mojej odpowiedzi.
- No więc, załóżmy, że masz jakiś problem... - Zaczęłam nieudolnie. Niestety, nie jestem osobą, która lubi, czy nawet potrafi się zwierzać, jednak miałam ogromną ochotę z kimś o tym porozmawiać. Pomyślałam więc, że to dobra okazja, zwłaszcza, że Clifford wydaje się osobą godną zaufania, ale mogę się mylić. - Nie możesz go w pewnym sensie rozwiązać, przynajmniej w najbliższym czasie, co robisz, by sobie z tym jakoś poradzić?
W tym momencie byłam bardzo zaskoczona moją postawą, sama do końca nie wiedziałam, dlaczego w ogóle drążyłam ten temat.
Michael przygryzł wargę, spoglądając przed siebie.
- Stawiam na optymizm, dzięki temu jest łatwiej - Powiedział po chwili zastanowienia, znów odwracając się w moją stronę i obdarowując mnie lekkim uśmiechem. Kiwnęłam głową, a kącik moich ust, delikatnie powędrował do góry.
- Masz racje - Stwierdziłam, całkowicie zgadzając się z chłopakiem. Spojrzałam przed siebie, zastanawiając się, jak mam dążyć do optymistycznego myślenia, pośród tego całego, wielkiego bałaganu. Ale jednak to nie może być takie trudne, prawda?
Muzyka stawała się głośniejsza, co oznaczało, że zbliżamy się do klubu. Michael, widząc jak się uśmiecham, poklepał pokrzepiająco moje ramie, a następnie przyśpieszył kroku, by dogonić idących przed nami chłopaków i Madeline. Po chwili, moim oczom ukazał się dość wysoki budynek, przed którym stało dwóch, wysokich i przypakowanych mężczyzn. Stanęliśmy w niewielkiej kolejce. Kiedy była nasza kolej, po sprawdzeniu kilku dokumentów mogliśmy wejść do środka.
Wnętrze pomieszczenia było dość typowe. Bar znajdujący się gdzieś w oddali, ogromny parkiet, kilka kanap i stolików. Nic nowego, jednak wzięłam sobie słowa Michael'a do serca i postanowiłam, że będę dobrze się bawić, dzięki temu też lepiej będę wykonywać moją misję. Od razu po wejściu, każdy z nas poszedł w swoją stronę, ja postanowiłam zacząć od małego drinka, tak na rozgrzewkę. Usiadłam na krześle barowym i złożyłam swoje zamówienie.
- Zaczynasz od upicia się? - Usłyszałam parsknięcie, siadającego obok mnie Luke'a.
- Jakoś trzeba - Wzruszyłam ramionami, podając pieniądze barmanowi. Hemmings z rozbawieniem mi się przyglądał.
- Dotrzymam ci towarzystwa - Powiedział, po czym rozsiadł się wygodnie, tak by był zwrócony w moją stronę. Chwyciłam za szklankę z zimnym napojem, który przed chwilą zamówiłam i przyłożyłam do ust, kosztując alkoholu.
- Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty? W końcu jesteśmy na imprezie, a ty chcesz siedzieć tutaj przy barze? - Spytałam.
- Ty też tu siedzisz- Stwierdził, chwytając do rąk menu.
- Tak, ale ja za chwilę pójdę na parkiet - Wyjaśniłam.
- A ja zaraz będę podbijać do tej blondynki - Skinął głową w stronę siedzącej niedaleko za mną dziewczyny. Odwróciłam się w jej stronę. Była pochylona nad telefonem, co jakiś czas podnosiła wzrok, spoglądając na Luke'a i uśmiechając się zawadiacko. Dziewczyna miała na sobie skąpą czarną sukienkę, która ledwo sięgała jej do połowy uda, a jej blond loki opadały, przykrywając odsłonięte ramiona.
- Są bardziej wartościowe dziewczyny - Stwierdziłam, powracając wzrokiem do chłopaka.
- Tak, ale te łatwiej poderwać, do tego bez żadnych zobowiązań - Wyjaśnił, składając zamówienie.
- Ty też podążasz systemem Ashton'a "Przelecieć, zostawić"? - Prychnęłam rozbawiona, ale także zaniepokojona jego zamiarami.
- Powiedzmy - Odrzekł, poruszając brwiami, a ja przewróciłam oczami. Chwycił za kieliszek, który przed chwilą przyniósł mu barman i opróżnił do dna jednym łykiem.
- No to idę - Wstał z krzesła i poprawił swoje włosy jednym machnięciem ręki.
- Daj znać jak było - Powiedziałam, składając kolejne zamówienie.
- A nie wolałabyś się sama o tym przekonać? - Mruknął do mojego ucha, przedtem nachylając się lekko.
- Czy ty mi coś proponujesz? - Spytałam rozbawiona.
- Może... - Nosem musnął płatek mojego ucha, na co ja zareagowałam szybkim odepchnięciem od siebie chłopaka.
- Przykro mi, ale muszę odmówić - Wzruszyłam ramionami.
- Żałuj - Szepnął, uśmiechając się głupio i pewnie w moją stronę, następnie wyprostował się i odszedł w stronę blondynki. Choć bardzo byłam ciekawa, jak Hemmings ma zamiar poderwać dziewczynę, postanowiłam jednak się temu nie przyglądać. Po kilku mocniejszych drinkach obok mnie pojawił się ciemnowłosy chłopak, który wyciągnął w moją stronę rękę, prosząc o taniec. Bez wahania zgodziłam się i podałam mu dłoń, a on uśmiechnięty, pociągnął mnie w stronę parkietu. Muszę przyznać, że był dobrym tancerzem, czego niestety nie mogłam powiedzieć o sobie, kilka razy nastąpiłam mu na nogę, lub prawie przewróciłam. Mężczyzna jednak nic sobie z tego nie robił, choć z wyrazu jego twarzy mogłabym wywnioskować, że był tym wszystkim rozbawiony. Bawiłam się z nim naprawdę świetnie, niestety moją zabawę przerwał Luke, który niespodziewanie pojawił się przy moim boku i objął w pasie, przyciągając do siebie.
- Odbijany - Syknął do chłopaka, który nie był zadowolony poczynaniem Hemmings'a.
Zdezorientowana spojrzałam na Luke'a, który odwrócił mnie tak, bym stała do niego przodem.
- Z tego co wiem miałeś zabawiać się z jakąś blondynką, a nie płoszyć mi chłopaków - Powiedziałam rozbawiona, czyżby Luke dostał kosza?
- Plany się zmieniły - Odrzekł, wzruszając ramionami i wypuszczając z objęć.
- Przyznaj, nie udało ci się jej poderwać - Zachichotałam.
- Oczywiście, że udało, ale uznałem, że ona nie jest tego warta - Próbował wyjaśnić, lecz ja co chwilę przerywałam mu, wybuchając śmiechem.
- Mówisz jak jakaś laska, pokrzywdzona laska z telenoweli - Zaśmiałam się, uderzając go lekko w ramie.
- Za to ty, wyglądasz jak jakaś pokrzywdzona laska z telenoweli - Prychnął, przyglądając się mojej twarzy. Przewróciłam oczami i odepchnęłam Luke'a na bok po czym zaczęłam podążać w stronę baru.
Podczas mojej wędrówki, która okropnie mi się ciągnęła, poprzez buzujący w moim ciele alkohol, zauważyłam Nathan'a i Mady, kłócących się ze sobą. Chłopak złapał moją przyjaciółkę za rękę, a ona wyrwała się mu, uderzając go w policzek i głośno do niego wrzeszcząc, po czym szybkim krokiem wyszła z klubu, pozostawiając Nathan'a, masującego sobie ręką obolały i czerwony policzek. Przystanęłam na chwilę, przyglądając się całej tej sytuacji. Chłopak, widząc mnie, ruszył w moją stronę.
- Idź do niej, wiesz co masz robić - Warknął. Obdarowałam go zimnym spojrzeniem, po czym wyminęłam i zaraz za Madeline wyszłam na zewnątrz.
Zauważyłam dziewczynę, siedzącą na schodach, która w ręku trzymała zapalony papieros, a twarz miała przyłożoną do swoich skulonych kolan. Podeszłam do niej i wyrwałam jej to świństwo z ręki po czym rzuciłam na ziemię i zdeptałam butem. Następnie usiadłam obok dziewczyny i lekko ją do siebie przytuliłam.
- To chyba już nie ma sensu... - Załkała, wtulając się we mnie.
- Co masz na myśli? - Spytałam, pocierając jej plecy ręką, chcąc ją uspokoić.
- Wszystko się popsuło, od ostatniego czasu strasznie się kłócimy. Nie wiem czy dam radę to dalej ciągnąć... - Pociągnęła nosem.
Westchnęłam, sama nie wierząc w to, co za chwilę powiem.
- Może... Powinnaś jednak dać mu szansę, pewnie przechodzi ciężki okres czy coś. Wszystko się naprawi, zobaczysz, daj mu czas, daj wam czas - Powiedziałam z ogromnym trudem, prawie wymiotując przy każdym wypowiedzianym słowie.
Madeline podniosła głowę, wlepiając we mnie swój wzrok. Wyglądała na bardzo zdziwioną tym co powiedziałam, ale w sumie jej się nie dziwię, ja sama w to nie wierzyłam.
- Co? - Spytała podejrzliwie.
- Ja wiem, że to co powiedziałam może cię trochę dziwić, ale naprawdę tak uważam. Wydaje mi się, że powinnaś dać mu szansę - Odrzekłam, tym razem pewniejszym głosem. - On cię kocha, daj mu tylko czas na pokazanie tego.
Będę się za to smażyć w piekle...
- Może masz rację - Westchnęła, po czym rękawem od swojej bluzy wytarła czerwone i spuchnięte oczy. Uśmiechnęłam się do niej słabo, starając się wyglądać przekonująco.
- Pójdę po Mike'a i poproszę żeby pojechał z tobą do domu - Powiedziałam, a Madeline skinęła głową, zgadzając się.
Odszukanie chłopaka i przekonanie go do tego nie zajęło mi dużo czasu. Clifford od razu się zgodził i zrobił to o co go poprosiłam, a ja powróciłam do klubu, by znów udawać, że wszystko jest dobrze.
*
* * *
Witajcie! Na początku chciałabym przeprosić Was, że nie dodałam rozdziału tydzień temu, ale niestety nie miałam jak go wtedy dodać, gdyż przedtem miałam bardzo pracowity tydzień, a weekend też niestety solidnie zapracowany. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Poza tym...
zdsjgoaiefshishralei nawet nie wiecie jak bardzo mnie ucieszyły wasze komentarze, jejku to było naprawdę miłe czytać je i to głównie one pomogły mi w napisaniu tego rozdziału, dziękuję też za liczne wejścia, awh kocham Was ♥
Jeśli chodzi o rozdział... To sami go oceńcie, według mnie nie jest najlepszy gdyż kończyłam go dosłownie 10 minut temu soł... Taka presja, ale nie było mnie w domu przez cały weekend, a wróciłam dopiero około 18, więc wybaczcie mi.
Mam nadzieję, że ten rozdział również będzie miał wiele komentarzy, które bardzo mnie motywują. To naprawdę miłę uczucie widząc, że ktoś czyta moje ff i stara się mi pomóc komentując je ♥
To chyba wszystko ♥ Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia za tydzień o 20:00!
OMG djdkdksksks
OdpowiedzUsuńKocham to tak bardzo
Awwwww to jest genialne kocham ciebie i to ff ten rozdzial jest djshhekwgwjwjwhe brak slow. Chce kolejny kurwa ja nie wytrzymam tygodnia jdjshdhd
OdpowiedzUsuń@BywaSmiertelna
OdpowiedzUsuńoj Luke xd ♥
OdpowiedzUsuńdziewczyno ja znowu mam ochotę Cię udusic .. dlaczego ty piszesz taki rozdział i każesz mi czekac tydzień na kolejny :( ?
mówiłam Ci to już milion razy ale powiem jeszcze raz UWIELBIAM TO CZYTAC ♥
twoja @designedbyluke ♥♥♥
Czekam na dalsze rozdziały, jestem ciekawa co znalazła w tej łazience ;)
OdpowiedzUsuńNie przestawaj pisać x
DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE !!!! Bosko piszesz i warto bylo czekac ��
OdpowiedzUsuńCudownie *-* brak mi słów do okreslenia zachwytu
OdpowiedzUsuńMi rozdział się bardzo podoba. Powiem wprost: Nathan to szmaciarz ( tak wiem, jestem strasznie niegrzeczna XD). Co to było na końcu, huh?!?! Pisz mi szybko nowy rozdział, bo chcę wiedzieć co to było ( oczywiście to zdanie nie powinno wywoływać na tobie presji xD ). No więc, życzę duuuużo weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Weronika
Aaaaa może rozdział pojawi się wcześniej �� KOCHAM TO OPOWIADANIE I NIE WIEM CZY WYTRZYMAM DO NIEDZIELI xd piszesz cudownie *-* /Pamela
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział :)
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie !!! ;*
OdpowiedzUsuńDoczekałam się. Cudownie :-)
OdpowiedzUsuńMasz świetny styl pisania kochammm :* <3
OdpowiedzUsuń