Bywają chwile w życiu, kiedy nie jesteśmy pewni czy podjęta przez nas decyzja jest do końca słuszna. W takich momentach najczęściej wmawiamy sobie głupio, że wszystko będzie dobrze. Tymczasem ja również wciąż sobie to wmawiałam, chodząc w kółko nerwowo po pokoju. Był tylko jeden mały problem, to mi w ogóle nie pomagało! Wciąż myślałam o tym co miało się za chwilę wydarzyć i pomimo, że wszystko było już z góry obmyślone, nie byłam pewna tego wszystkiego, a od samego rana czułam nieprzyjemnie dreszcze, które nie oznaczały nic dobrego. Wciąż zerkałam na zegarek wiszący na ścianie, nie mogąc już dłużej znieść tego czekania, chciałabym żeby było już po wszystkim. Przed oczami miałam także całą naszą wczorajszą rozmowę.
- Upozorujemy śmiertelny napad na ciebie.
- Jesteś chory! - Powtórzyłam, nie mogąc przyjąć sobie do świadomości co mój brat miał w planach, poza tym wciąż nie potrafiłam przyzwyczaić się do myśli, że cały ten cholerny wypadek to była jego sprawka.
- Scarlett powtarzasz się - Mruknął, robiąc znudzoną minę. Tymczasem ja nie mogłam zrozumieć jego toku myślenia. Czy on naprawdę myśli, że to wszystko co robi mi pomoże?
Zaczęłam chodzić po uliczce nerwowym krokiem, rozmyślając nad tym wszystkim, co przyznam, było okropnie trudną sprawą, gdyż w głowie miałam istny huragan myśli.
- Jak chcesz to zrobić? - Spytałam w końcu, choć nie miałam ochoty usłyszeć jego odpowiedzi, bałam się tego co ten psychopata mógł wymyślić.
Odwróciłam się w stronę Rick'a, który z szyderczym uśmiechem stał, przyglądając mi się.
- Jeden z moich ludzi wpadnie do twojego domu, narobi trochę hałasu, zniszczy kilka mebli, pobijecie się i to wszystko - Wyjaśnił spokojnym tonem, mówiąc jakby to było naturalne.
- Co masz na myśli, mówiąc "pobijecie się"? - Skrzyżowałam ręce, patrząc na niego wyczekująco. Wolałam wiedzieć na czym stoję.
- Delikatnie cię poturbuję, tak byś trafiła do szpitala, ale spokojnie nic ci nie będzie - Zapewnił, a ja miałam ochotę się na niego rzucić i wydrapać mu oczy.
- Czy ty siebie słyszysz?! Ja jeszcze mam rany po tamtym wypadku, a ty chcesz mnie na tyle uszkodzić bym trafiła do szpitala!? - Warknęłam wściekła.
- Przecież mówię, że nic ci nie będzie. Mam plan.
- Przysięgam, że jeżeli ten facet mnie nie zabije, to w końcu zrobi to twój idiotyzm...
Pomimo, ze wszystko było już obmyślone, wciąż się bałam. Mój brat jest nieobliczalny, więc czego miałam się spodziewać po jego ludziach? W głowie wciąż powtarzałam sobie każdy punkt planu po kolei, mając nadzieję, że wszystko pójdzie tak jak to ustaliliśmy, a raczej Rick ustalił... Usiadłam na kanapie, wydając z siebie ciche westchnięcie, czekanie było okropnie uciążliwe. Schowałam twarz w dłoniach, starając się uspokoić i jak najlepiej odegrać moją rolę. Nagle poczułam jak telefon w mojej kieszeni wibruje. Wyjęłam komórkę, sprawdzając wiadomość, którą przed chwilą dostałam.
"Od Rick:
Zaczynamy, trzymaj się planu, kamera jest włączona"
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni, po czym włączyłam telewizor, rozsiadając się wygodnie. Po chwili drzwi od mieszkania z hukiem wypadły z zawiasów, a w ich miejscu stanął mężczyzna, ubrany cały na czarno w ciemnych okularach. Poderwałam się szybko z kanapy i spojrzałam "przerażona" w jego stronę. Mężczyzna wyjął zza pleców pistolet, następnie wymierzył nim we mnie, szybko się schyliłam, a kula trafiła w wazon stojący za mną, rozbijając go na tysiące małych kawałeczków. Upadłam na podłogę, oddychając płytko. Po chwili zaczęłam powoli się podnosić, chwytając za pistolet, który zawsze miałam przy sobie. Kiedy wychyliłam się zza kanapy wymierzyłam w stronę faceta, lecz jego już tam nie było. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie z całej siły za szyję, wyrywając z ręki broń. Nogą kopnęłam mojego napastnika, który na skutek uderzenia wypuścił mnie ze swojego uścisku, odwróciłam się w jego stronę, następnie z całej siły popchnęłam. Facet upadł na stolik, stojący za nim roztrzaskując go. Rzuciłam się do "ucieczki" w stronę dziury, gdzie jeszcze kilka minut temu stały drzwi wyjściowe, jednak drogę przysłonił mi kolejny mężczyzna, ubrany w podobny sposób do swojego poprzednika. Zmieniłam kierunek ucieczki, biegnąc w stronę schodów. Przede mną z ogromną prędkością przeleciał nóż, który wbił się drewnianą szafkę, stojącą niedaleko schodów. Momentalnie zatrzymałam się, zakrywając usta dłonią, nie pamiętam żeby coś takiego było w planie... Spojrzałam w stronę ogromnego ostrza, wbitego do połowy w szafkę, następnie odwróciłam się w lewo, a mój wzrok napotkał mężczyznę, trzymającego w rękach kilka, podobnej wielkości noży. Szybko ruszyłam na górę, a kiedy zostały mi do pokonania już zaledwie kilka schodków, poczułam jak ktoś łapie mnie za bluzkę, pociągając w dół. Upadłam, rękami łapiąc się w ostatniej chwili za poręcz. Odwróciłam się za siebie, gdzie spostrzegłam jednego z napastników, trzymających mnie bluzę. Z ogromną siłą kopnęłam go w nogę, tak by stracił równowagę, po chwili on również upadł, staczając się kilka schodków w dół. Szybko się podniosłam i wbiegłam na piętro, lecz wciąż słyszałam czyjeś kroki za mną. Nie odwracając się już, chwyciłam za kilka ramek stojących na półkach w korytarzu po czym rzuciłam je za siebie, "chcąc uderzyć" nimi któregoś z mężczyzn. Usłyszałam za sobą kilka strzałów, a po chwili zobaczyłam jak kule trafiają w meble przede mną. Póki co wszystko szło dobrze z planem, zaniepokoił mnie jednak facet, który prawie rzucił we mnie nożem, czyżby Rick naprawdę miał w planach doprowadzić mnie do zawału? Nie myśląc nad tym więcej "potknęłam się", upadając z hukiem na podłogę. W tym czasie, w którym "próbowałam" się podnieść jeden z wynajętych przez Rick'a ludzi, podniósł mnie, chwytając za przód bluzki, następnie uderzył mną z całej siły w drzwi do jednego z pokoi, które na wskutek uderzenia wypadły z zawiasów. Oczywiście wcześniej były przeze mnie, lekko uszkodzone, tak bym nie ucierpiała zbyt mocno przy uderzeniu. Mężczyzna wciąż trzymając mnie w górze wszedł do pokoju, w tym momencie miał za zadanie wyrzucić mnie przez otwarte okno, tak bym wpadła do basenu. Chłopak z całej siły zamachnął się, następnie popchnął w stronę okna, a ja poczułam przeszywający ból i usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Zamknęłam oczy, mocno zaciskając powieki z powodu ogromnego bólu, znów poczułam jak ostrza wbijają się w moje ciało. A kiedy otworzyłam lekko oczy poczułam jak wpadam do wody, a za mną kawałki ostrego, potłuczonego szkła... Byłam wykończona, nie miałam na nic siły, a szczególnie na wypłynięcie, czułam ogromny ból, który tylko pogarszał moją sytuację, zauważyłam również jak woda w basenie zabarwia się na czerwono, poprzez zmieszanie się z moją krwią. Zamknęłam oczy, całkowicie oddając się bólowi, nie miałam siły, by cokolwiek zrobić, dlatego poddałam się, czując okropny żal do brata, ale i również do siebie. "Jesteś marionetką w moich dłoniach" Tak, zgadza się, byłam tylko jego marionetką, niczym więcej...
- Kiedy ją zobaczyłeś?
- Dosłownie przed chwilą, jak przyjechałem wypadła, a raczej została wyrzucona przez okno...
- Jak to została wyrzucona?
- No sama chyba by nie wybiła szyby i nie wpadła do basenu?
- Długo jest nieprzytomna?
- Kiedy wyciągnąłem ją na powierzchnię już była nieprzytomna.
- Może nie żyje?
- Hood, nie pomagasz...
- Ktoś był w mieszkaniu?
- Jak wszedłem na podwórko tyłem uciekło z niego paru mężczyzn.
Przed oczami wciąż miałam ciemność, lecz do moich uszu dobiegł dialog prowadzony przez dwie osoby, byłam dość oszołomiona, dlatego nie potrafiłam rozpoznać z kim rozmawia Calum. Próbowałam wziąć głęboki oddech, lecz zamiast tego zachłysnęłam się powietrzem i odrobiną wody, którą miałam w buzi. Poderwałam się szybko, szeroko otwierając oczy i łapiąc kogoś za ramię. Zakaszlałam niepohamowanie, po czym zaczęłam normalnie oddychać. Poczułam jak czyjeś ręce, lekko mnie obejmują, dzięki czemu mogłam swobodnie siedzieć. Podniosłam głowę do góry, a mój wzrok napotkał mokrego Luke'a i siedzącego przy nim Calum'a. Oboje uważnie mi się przyglądali.
- Czyli jednak żyje - Mruknął Calum, biorąc głęboki oddech.
Luke również odetchnął, wciąż mocno mnie trzymając. Patrzyłam na nich, nie mając pojęcia co się stało, po chwili jednak, wszystko zaczęłam sobie przypominać. Westchnęłam, a Luke lekko przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w chłopaka, zaciskając pięści na jego mokrej koszuli, zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę, starając się nie rozpłakać. Pociągnęłam cicho nosem, po czym odsunęłam się od Luke'a, siadając po turecku i chowając twarz w dłoniach.
- Co się stało? - Spytał Calum, podchodząc bliżej mnie.
- Nie mam pojęcia - Szepnęłam, po czym podniosłam swój wzrok na chłopaka, który patrzył na mnie wyczekująco.
Nie miałam jednak ochoty nic im teraz mówić, nie po tym co się stało. No bo dlaczego miałabym teraz postąpić według planu, skoro Rick się go nie trzymał? Miałam go dość, miałam dość tego, że nigdy o niczym nie wiem, to miało wyglądać w ogóle inaczej! Byłam zła na brata, lecz również na siebie. Mam dość... Mam tego wszystkiego dość...
Luke wszedł na chwilę do mieszkania, a kiedy wrócił trzymał w rękach koc, którym mnie okrył. Pomógł mi wstać i dojść do leżaka, co było niestety trudne gdyż każda część ciała okropnie mnie bolała,a w szczególności lewa noga. Wyciągnęłam przed siebie moje ręce, następnie podwinęłam rękawy mojej bluzy, cała moja skóra była pokryta gęstą czerwoną cieczą, która zaczęła spływać mi po rękach. Krople krwi rozbijały się o podłoże, tworząc powoli, niewielką kałużę. Zacisnęłam wargi, czując jak do oczu powoli napływają mi łzy. Dotknęłam opuszkami palców mojej twarzy, na której również wyczułam wiele ran. Zauważyłam jak Calum siada obok mnie, łokciami podpierał się o kolana i patrzył w przestrzeń przed sobą, po chwili jednak przeniósł swój wzrok na mnie.
- Nie martw się, wszystko się zagoi - Mruknął, uśmiechając się lekko w moją stronę.
Kiwnęłam głową i westchnęłam cicho, nie dając rady odwzajemnić uśmiechu.
- Nie wszystko, niestety nie wszystko - Szepnęłam, spuszczając wzrok. - Blizny w sercu i w psychice już na zawsze pozostają...
***
Witam Was ponownie w piętnastym rozdziale ZEMSTY !
Dzisiaj jest dość emocjonalnie, ale nie martwcie się, akcji będzie coraz więcej!
Dzisiaj jest dość emocjonalnie, ale nie martwcie się, akcji będzie coraz więcej!
Bardzo dziękuję za to, ze tak długo czekaliście na nowy rozdział. Nie chcę Was zanudzać opowieścią co się stało, dlaczego dodałam go po dwóch tygodniach, co się ze mną działo, gdyż podejrzewam, że i tak się to na nic nie zda.
Dziękuję również za wszystkie komentarze i wejścia ♥
Życzę Wam dobrego wieczoru i spokojnej nocy oraz siły na jutrzejszy poniedziałek!
♥
#ZemstaFF
Wspaniały, ale krótki :(
OdpowiedzUsuńKocham i pozdrawiam xx
Wow xd upadek do basenu nieźle xd
OdpowiedzUsuńJejku cudowne *.* myślałam, że jej władują tą kulkę w głowę :"") mam nadzieję, że jej nic poważnego nie będzie <33 kocham. Pozdrawiam i życzę weny :**
OdpowiedzUsuńsuper :*
OdpowiedzUsuńSuuuper *-* czekam na next i życzę weny :*
OdpowiedzUsuń/A
Czekałam na to ze bedzie nieprzytomna i wgl ale jest świetnie jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńWow *-*
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział???
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny czekam na kolejne emocjonujace rozdziały
OdpowiedzUsuń