Siedziałam z paczką żelek, oglądając jeden z seriali i okropnie się przy tym nudząc. Jako, że w telewizji nic ciekawego nie leciało, musiałam zadowolić się historią dziewczyny, imieniem Hannah, która uciekła z domu, po tym jak dowiedziała się, ze jej chłopak jest wampirem... Cóż za poruszająca i ciekawa fabuła.
Tak więc, zapowiadał się spokojny i wyjątkowo monotonny dzień, gdy nagle ekran telewizora zrobił się czarny. Odłożyłam paczkę na stolik stojący przede mną i chwyciłam za pilot. Nacisnęłam przycisk, który miał za zadanie ponownie włączyć urządzenie. Jednak tak się nie stało. Zmarszczyłam brwi, kiedy nagle poczułam zimny powiem, dochodzący z tyłu. Po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, nie oznaczający nic dobrego. Odwróciłam się powoli za siebie, nie do końca wiedząc czy to dobry pomysł. Uznałam jednak, że przecież nic złego nie może się stać, prawda?
Jednak obraz, który po chwili zobaczyłam zapewnił mnie, że okropnie mogę się mylić, ponieważ w miejscu gdzie powinna znajdować się reszta salonu stało wiele gigantycznych drzew. Wstałam przerażona z kanapy, a kiedy moje nogi dotknęły się z podłogą, poczułam stertę liści pod stopami. Cała posadzka była nimi usypana. Pokręciłam przecząco głową, nie mając pojęcia co się dzieje, kiedy usłyszałam głośny krzyk Madeline, dochodzący z lasu. Bez zastanowienie, zaczęłam podążać w stronę drzew, niepewnie stawiając każdy krok po kroku. Przyglądałam się gołym drzewom, ubranym jedynie w starą korę, ze spróchniałymi gałęziami, na których gdzieniegdzie siedziały czarne kruki. Nic innego, nie dane mi było widzieć. Byłam okropnie przestraszona, lecz chęć znalezienia przyjaciółki była zdecydowanie większa. Idąc przed siebie, starałam się logicznie sobie to wszystko wytłumaczyć, jednakże nie potrafiłam tego zrobić, to wszystko wydawało się absurdalne. Z każdą chwilą miejsce stawało się coraz bardziej przerażające, a ja byłam coraz bliższa zawału. Byłam coraz bardziej przekonana, że wejście do mrocznego lasu, było jednak złym pomysłem. Dlatego, postanowiłam wrócić z powrotem do salonu.
Odwróciłam się za siebie, chcąc ponownie powrócić do środka, jednak zamiast pokoju, była widoczna jedynie gęsta mgła, która powoli zaczęła mnie otaczać. Stałam w miejscu, rozglądając się i oddychając głęboko. Starałam się uspokoić, niestety na marne. Nagle usłyszałam cichy szelest liści. Spojrzałam w stronę, z której dochodził odgłos i zauważyłam męską sylwetkę, idącą w moją stronę. Przymrużyłam oczy, starając się określić kim jest mężczyzna. Po chwili, rozpoznałam w nim Luke'a, odetchnęłam lekko z ulgą, podbiegając do chłopaka.
- Luke, co tu się dzieje? - Spytałam, stając przy blondynie, który pusto wpatrywał się przed siebie.
Chwyciłam go lekko za ramię.
- Luke... - Powiedziałam ponownie, potrząsając nim, jednak on wciąż nie reagował...
Odsunęłam się od chłopaka, kilka kroków, przyglądając mu się. Oddychałam głęboko, będąc coraz bardziej przerażona, to wszystko było straszne, niczego nie rozumiałam...
- Uciekaj - Szepnął, wyjmując pistolet. Spojrzał w moją stronę i wymierzył nim we mnie.
Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło bić mocniej. Zrobiłam ponownie kilka kroków w tył, następnie szybko zaczęłam biec przed siebie, nie odwracając się w stronę Luke'a. Do moich oczu napłynęły łzy, które po chwili zaczęły płynąć mi po policzkach. Przetarłam je rękawem od bluzy, zatrzymując się gwałtownie. Kilka metrów przede mną na krześle siedział Rick, odwrócony do mnie bokiem, w rękach trzymał sznurki od marionetki, którą poruszał.
Przyjrzałam mu się dokładnie i podeszłam do niego kilka kroków, widok ten był bardzo niepokojący. Chłopak nucił coś pod nosem, bawiąc się swoją kukiełką.
- Master of puppets, I'm pulling your strings
Twisting your mind and smashing your dreams.
Rick odwrócił się w moją stronę, uśmiechając cię przerażająco.
- Jesteś marionetką w moich dłoniach - Szepnął, następnie pociągnął za sznurek, przez który jego lalka podniosła rękę.
Poczułam mocne szarpnięcie, następnie zauważyłam, że do moich nóg i rąk mam przyczepione łańcuchy. Rick poruszał kukiełką, sterując przez to moim ciałem, robiłam wszystko co chciał, czując przy tym okropny ból.
- Przestań! - Syknęłam, zauważając, że po moich dłoniach powoli spływa krew. Ponownie moje policzki stały się mokre od łez, lecz on wciąż nie przestawał.
- Oślepiona mną, nie widzisz nic. Tylko wymów moje imię, a usłyszę twój krzyk - Warknął, po czym wybuch śmiechem porównywalnym do osoby opętanej. Jego oczy były całe czarne i puste. Nie widziałam w nich zupełnie nic.
Po chwili poczułam jak nabój od pistoletu uderza w moje ciało, trafiając dokładnie w serce. Przed oczami, wciąż miałam widok brata oraz celującego w moją stronę Luke'a.
Szybko poderwałam się z miejsca, oddychając płytko. Przyłożyłam rękę do policzka, czując jak spływa po nim łza, czym prędzej ją wytarłam, następnie rozejrzałam się po pokoju. Zmarszczyłam brwi, orientując się, że nie jestem u siebie. Odsunęłam od siebie kołdrę i usiadłam na łóżku, tak by nogami moc dotykać podłogi. Spojrzałam w stronę ściany, na której wisiało kilka plakatów różnych rockowych zespołów, w kącie stała także gitara, domyśliłam się więc, że jestem w pokoju, któregoś z chłopaków. Westchnęłam, chowając twarz w dłoniach.
- To tylko sen - Mruknęłam sama do siebie, a wypowiadając te słowa poczułam ogromną ulgę. - To tylko głupi sen...
Powtórzyłam, następnie powoli zeszłam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi. Po drodze, przystanęłam przy jednej z półek na której stało kilka zdjęć. Chwyciłam jedną z ramek do ręki i przyjrzałam się jej. Na fotografii była widoczna dziewczyna, która przytulała się do ramienia Michael'a, za nimi stali Luke i Ashton szeroko uśmiechnięci, wszyscy byli w świetnym nastroju. Dziewczyna wydawała się znajoma, po chwili przypomniało mi się zdjęcie, które znalazłam w garażu z podpisem "Isabelle". Patrzyłam jeszcze przez chwilę na fotografię, następnie odłożyłam ją z powrotem na swoje miejsce. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko, wyglądając przez nie na korytarz. Wszędzie było ciemno, zauważyłam jednak, że słabe światło dochodzi z dołu. Ruszyłam więc w kierunku schodów, następnie po cichu po nich zeszłam. Na dole zastałam Luke'a, siedzącego przy stole obok niego stała puszka piwa. Chłopak, nerwowo stukał palcem o powierzchnię stołu, wpatrując się przed siebie.
- Dlaczego nie śpisz? - Spytałam, podchodząc bliżej i zajmując miejsce przy stole. Luke skierował swój wzrok na mnie.
- Bo ktoś zajął moją sypialnię - Mruknął, uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Na pocieszenie powiem, że masz bardzo wygodne łóżko - Stwierdziłam, wyciągając się. Chłopak się zaśmiał i pokręcił przy tym głową.
- A ty czemu nie śpisz? - Spytał, biorąc łyk swojego piwa.
- Miałam koszmar - Wyjaśniłam, wzruszając ramionami. Chłopak kiwnął głową na znak, że rozumie.
Luke wstał z miejsca i podszedł do lodówki, wyjął z niej puszkę piwa, następnie postawił ją obok mnie. Mruknęłam ciche "dzięki", następnie otworzyłam napój i zaczęłam go kosztować.
- Jak się czujesz? - Spytał, spoglądając na moje poranione ręce.
Odłożyłam puszkę z powrotem na stół i westchnęłam.
- Dziwnie - Powiedziałam i oparłam się łokciami o mebel. - Nie mam pojęcia, co o tym myśleć.
Hemmings nic nie odpowiedział, spuścił jedynie głowę, wlepiając swój wzrok w drewnianą ławę. Patrzyłam na niego przez chwilę, następnie westchnęłam cicho i odwróciłam się w stronę okna, przez które widać było księżyc, co jakiś czas przysłaniany przez chmury. Myślałam o moim koszmarze i starałam się go dobrze zrozumieć, zawsze wmawiałam sobie, że sny nic nie znaczą, że to po prostu moja głupia wyobraźnia i tyle, ale to wszystko było przerażające i bardzo realistyczne, nie wiedziałam jak mam na to zareagować.
- Co jest? - Usłyszałam nagle, odwróciłam się w stronę Luke'a, który przerwał ciszę.
- Staram się zinterpretować swój sen - Powiedziałam, wzruszając ramionami. Luke zmarszczył brwi w rozbawieniu.
- I jak ci idzie?
- Słabo - Westchnęłam.
- Chcesz o tym pogadać?
- Aż tak to po mnie widać? - Spytałam, przygryzając wnętrze policzka. Luke kiwnął głową, lekko rozbawiony. Westchnęłam i ponownie oparłam się łokciami o stół.
- Masz czasem wrażenie, że wszystko to w co wierzysz tak na prawdę nie ma sensu, a ty jesteś po prostu...
- Marionetką w czyichś dłoniach? - Dokończył za mnie. - Tak, bardzo często.
Spojrzałam na chłopaka, zdziwiona jego słowami. Nie sądziłam, że Luke może tak dokładnie rozumieć co w tej chwili czuję. Blondyn uśmiechnął się do mnie lekko i powoli wstał od stołu.
- Ludzie to chuje, przy każdej okazji będą próbowali tobą manipulować i wmawiać ci najróżniejsze rzeczy, ważne jest by mieć świadomość tego, że im tak naprawdę nie zależy na twoim szczęściu, tylko na swoim. Na tym świecie można jedynie ufać sobie, tylko i wyłącznie - Powiedział. Chłopak chwycił za pustą puszkę po piwie i wyrzucił ją do kosza, następnie znów zwrócił się do mnie. - Zapamiętaj to sobie.
Dodał, uśmiechając się lekko, po czym ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. Odprowadziłam go wzrokiem, a kiedy tylko zniknął za drzwiami poczułam ogromne wyrzuty sumienia, starałam się ich jednak szybko pozbyć. "Pamiętaj o tym co on ci zrobił" Powtarzałam sobie wciąż w myślach, starając się ogarnąć, niestety nie udawało mi się to. Chyba powoli zaczęło do mnie dochodzić jak głupią osobą jestem i jak Luke'owi łatwo udaje się owinął mnie wokół palca...
*
Stałam w uliczce, krążąc wciąż w kółko i okropnie się przy tym nudząc. Co jakiś czas sprawdzałam która jest godzina. Zegarek wskazywał 10:43 co oznaczało, że Rick spóźniał się już trzynaście minut. Westchnęłam, kopiąc w niewielki kamyczek przed sobą, który po chwili uderzył w jeden ze śmietników. Westchnęłam i przysiadłam na ziemi, opierając się o ścianę jakiegoś budynku, kiedy usłyszałam czyjeś kroki. Po chwili przed moimi oczami stanął uśmiechnięty Rick. Wstałam, obdarowując go oskarżycielskim spojrzeniem.
- Czy ty chociaż raz możesz przyjść na czas? - Warknęłam, krzyżując ręce. Chłopak wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym głupio.
- Raczej wątpię - Mruknął, przez co jeszcze bardziej wyprowadził mnie z równowagi. - Po co chciałaś się spotkać? - Spytał zmieniając temat.
- Wczoraj miałam wypadek - Powiedziałam, wskazując na swoje ręce, na których znajdowały się bandaże. - Zdaje się, że nie tylko my chcemy się na nich zemścić.
Westchnęłam, Rick przyjrzał się dokładnie moim rękom.
- Wątpię - Powiedział, a w jego głosie wyczułam rozbawienie. Zmarszczyłam brwi.
- Ktoś wczoraj doprowadził do wypadku, w którym prawie nie zginęłam. Jechał wtedy ze mną Michael. Jakiś samochód uderzył w nasze auto z ogromną prędkością, a do siedzenia kierowcy była przyczepiona karteczka, z napisem "Mówią, że ZEMSTA jest rozkoszą Bogów. Tym razem to ja się nią rozkoszuję"! - Warknęłam, machając przy tym chaotycznie rękami, a Rick przyglądał mi się głupio z gardzącą miną.
- Nic ci przecież nie jest.
- Rick! - Warknęłam. - Ja mogłam zginąć, rozumiesz? To zaczyna robić się niebezpieczne!
Chłopak przewrócił oczami.
- To ja za tym stałem - Powiedział tak jakby nic się nie stało. Zamurowało mnie, natomiast Rick miał najwyraźniej to wszystko gdzieś.
- Co? - Warknęłam, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam.
- To co usłyszałaś.
- Jesteś chory! - Krzyknęłam i ponownie zaczęłam chodzić w kółko ze zdenerwowania, on mnie za chwilę wykończy.
- Słuchaj, zrobiłem to dlatego, że zaczynają coś podejrzewać! Przez to, ze tobie się również dostało wygląda na to, że nie masz z ich wypadkami nic wspólnego - Wytłumaczył, wciąż z tą samą bezuczuciową miną.
- Jesteś chory... - Szepnęłam, przystając i spoglądając na niego.
Rick się zaśmiał.
- Zgadza się, a to jeszcze nie koniec - Powiedział zadowolony.
- Co?
- Upozorujemy śmiertelny napad na ciebie.
* * *
Witam Was ponownie w mojej jakże ciekawej, kolejnej notce!
Tak w zasadzie to chyba nie mam Wam nic do powiedzenia.
Cóż, w takim razie podziękuję Wam za wszystkie wejścia i komentarze. Bardzo jestem Wam za to wdzięczna! ♥
Jeśli ktoś się zastanawia jaką piosenkę nucił sobie Rick, jest to Metallica - Master of Puppets
Tak więc, miłego wieczoru i dobrej nocki ♥
Tak więc, miłego wieczoru i dobrej nocki ♥
Naprawdę świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nexta!.
Ps.życzę duuuuuuużo weny! :) x
O.Mój.Boże. To ostatnie zdanie... Po prostu umarłam *-* jejku genialnie piszesz !! Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału i tego co jeszcze wymyślisz :* życzę weny i czekam na next x @1Dkc5SOS
OdpowiedzUsuńO BOŻE RICK NIENAWIDZE CIE
OdpowiedzUsuńBoję się momentu w którym wszystko się wyda ok...
Rozdział świetny, wspaniale opisałaś sen 😍
:o wow mam nadzieje ze ona przejdzie na strone Luke'a :)
OdpowiedzUsuńŚwietny i mega wciągający rozdział ;) nie wiem jak ja dotrwam do niedzieli :/
OdpowiedzUsuńGdyby nie to że Rick jest taki przystojny nienawidziłabym go :3
OdpowiedzUsuńSuper piszesz :*
OMFG!
OdpowiedzUsuńZ wielką niecierpliwością czekam na nexta!
Ps.Weeeeeeny! ;) x
Nie mogę się doczekać :D następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
/A
Brak mi słów. Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńPsychiczny brat xd wow ;)
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńW następną niedzielę ;)
UsuńOmg dlaczego tak pozno ?? Jak ja tyle wytrzymam ?? :/
UsuńNiestety coś mi wypadło i miałam małe problemy z rozdziałem, więc postanowiłam dodać dopiero za tydzień. Mam jednak nadzieję, że nie jesteście przez to źli. Cieszę sie również, że podoba wam się moje ff ;) ♥
UsuńJa je kocham to moje ulubione ff ;) nie jestem zła tylko niecierpliwa xd mam nadzieje ze to bedzie dlugi rozdzial ;D
Usuń