Luke
Krzyki i nieznośne odgłosy dochodzące z dołu dobiegły do moich uszu, kiedy tylko ułożyłem się na plecach. Westchnąłem cicho, klnąc pod nosem i ponownie zastanawiając się dlaczego postanowiłem zamieszkać z tymi trzema nieobliczalnymi, nieznośnymi i jakże irytującymi kretynami. Cóż może dlatego, że tak naprawdę prawie w ogóle się nie różnimy? Tak, to chyba właściwa odpowiedź, jeśli miałbym być w 100% szczery, właśnie podobne cechy bym sobie przypisał. Niestety, ale taka jest prawda, jednak nie mam z tym większego problemu, jeśli ludzie nie mają zamiaru zachowywać się w stosunku do mojej osoby fair, dlaczego ja miałbym być taki dla nich?
Westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi, następnie powoli otworzyłem oczy, wlepiając wzrok w biały sufit. W głowie wciąż miałem wydarzenia z wczorajszego dnia, które nie dawały mi spokoju. Z resztą nie chodziło tu tylko o włamanie, ale również miałem na myśli wypadki, skradziony pendrive i powrót Kevin'a. Widząc to wszystko ktoś mógłby pomyśleć, że to przecież oczywiste, że za tym wszystkim może stać Kevin, lecz znam tego kretyna nie od dziś, dlatego jestem pewny, że to byłoby to zdecydowanie za proste. Racs uwielbia bawić się swoją ofiarą, nie zna również umiaru, jest w stanie poświęcić wszystko jeśli tylko jest pewny swojego zwycięstwa. Niestety, ale to zawsze on wygrywa, pomimo tego jaką cenę płaci. Jest zaślepiony samym sobą, nigdy nie myśli o nikim innym jak tylko o własnym dobru. Kolejne cechy, które według wielu osób nas łączą, szkoda tylko, że ci ludzie nie mają pojęcia jak w wielkim są błędzie.
Ręką sięgnąłem pod poduszkę, poszukując swojego telefonu. Kiedy moja dłoń napotkała przedmiot, przyciągnąłem go do siebie, odblokowując wyświetlacz. Spojrzałem na ekran, chcąc dowiedzieć się która jest godzina. Zauważając, że jest dziesiąta rano, przewróciłem się na bok i zamknąłem oczy, nie mając zamiaru wstawać. Po chwili jednak drzwi do mojego pokoju otworzyły się przez co do pomieszczenia wpadło światło. Jęknąłem cicho po czym poduszką przysłoniłem sobie twarz, mając nadzieję, że Michael okaże trochę serca i pozwoli mi na dalsze kontynuowanie mojego wypoczynku.
- Wstawaj królewno - Powiedział, wesołym głosem, następnie zabrał mi poduszkę i odrzucił ją gdzieś w kąt.
- Daj mi spokój - Jęknąłem, wzdychając ciężko, niezadowolony z jego poczynań.
Michael podszedł do okna po czym odsłonił rolety, a promienie słońca przedostały się do pokoju, co przyznam, ani trochę nie poprawiło mi humoru, wręcz przeciwnie.
- Wstawaj, mamy dzisiaj dużo do zrobienia - Powiedział, a jego ton głosu ani trochę się nie zmienił, wciąż miał w sobie tyle szczęścia.
Szczerze podziwiam tego człowieka za to jak potrafi cieszyć się ze wszystkiego. Nie ukrywam jego optymizm często jest naprawdę męczący, jednak on daje mu ogromną siłę do robienia tego do czego życie go zmusza. Pomimo tego jak może to brzmieć, radość w nim nie sprawia, że przez to jest miękki czy słaby. Kiedy trzeba Mike potrafi pokazać swoją ostrą stronę, oraz porządnie i po swojemu coś załatwić. Jednak szybko się opanowuje, co jest kolejnym plusem. Poza tym, ktoś musi być tym, który jako jedyny niczego nie spieprzy. Niestety padło na biednego Mike'a
- Czy mogę choć przez jeden dzień porządnie się wyspać? - Mruknąłem zirytowany i podniosłem się do pozycji siedzącej, ponownie przecierając twarz dłońmi.
- Czy możesz chociaż raz podnieść swój leniwy tyłek i zrobić to co musisz zrobić? - Spytał, patrząc na mnie wyczekująco i krzyżując ręce.
- Wolę nie - Powiedziałem, mrużąc oczy, które jeszcze nie przyzwyczaiły się do tak jasnego światła, po czym ponownie opadłem bezwładnie na łóżko.
- Wstawaj, albo ucierpi na tym jeden z twoich ukochanych aut - Zagroził Michael, a jego poważny ton mnie rozbawił.
- Nie zrobiłbyś tego - Prychnąłem rozśmieszony jego groźbą, oboje przecież dobrze wiemy jak mogłoby się to dla niego skończyć. Clifford za bardzo lubił swoje włosy, by móc poddawać mnie takiej próbie.
- Ja nie, ale znasz Calum'a - Uśmiechnął się w moją stronę zwycięsko, znikając za drzwiami.
Tymczasem ja, wiedząc do czego może posunąć się Hood postanowiłem zebrać w sobie resztkę mojego zapału i ogarnąć się. Jednak zrobiłem to tylko dlatego, że Mike miał racje, Calum byłby do tego jak najbardziej zdolny, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nic na niego nie mam. Chłopak nie ma nawet życia towarzyskiego, które mógłbym mu zniszczyć.
Powoli wstałem z łóżka, chwytając do rąk przypadkowe ciuchy, które jako pierwsze rzuciły mi się w oczy, kiedy otworzyłem swoją szafę. Następnie wszedłem do łazienki, by tam móc doprowadzić się choć w niewielkim stopniu do porządku, a gdy tylko to zrobiłem, zszedłem na dół, witając się z resztą, która już od dłuższego zapewne czasu na mnie czekała. Nie śpiesząc się podszedłem do lodówki, wyciągając z niej karton mleka, który po chwili opróżniłem.
- Widzę, że ktoś w końcu raczył zejść - Usłyszałem oskarżycielski głos Ashton'a, odwróciłem się w stronę chłopaka, który siedział na fotelu, uderzając palcami o ekran swojego telefonu.
- Daruj sobie kazanie, nie mam ochoty na kłótnię - Mruknąłem, opierając się o blat.
Irwin westchnął.
- Rozumiem, że nie jest ci ostatnio łatwo, zwłaszcza kiedy Kevin postanowił na nowo wpieprzyć się w nasze życie, ale uwierz, że nam również jest ciężko, więc spróbuj proszę chociaż udawać, że jakoś dajesz sobie radę - Warknął.
Wywróciłem oczami.
- A myślisz, że co próbuję robić? - Spytałem lekko zirytowany.
- W tym momencie zupełnie nic - Odpowiedział, krzyżując ręce i wstając.
Zacisnąłem pięści, w tym momencie czułem naprawdę ogromną ochotę uderzenia przyjaciela, jednak postanowiłem się opanować, to nie jest dobry czas na kłótnie, szczególnie pomiędzy nami. Nie chcę by było jeszcze więcej problemów.
- Nie ważne, oboje się zamknijcie i jedźmy w końcu do tego szpitala - Przerwał nam Calum, który niecierpliwie stał przy drzwiach, obracając kluczyki od samochodu w dłoni.
Kiwnąłem głową, podchodząc do chłopaka, założyłem buty i wyszedłem za nim. Kiedy wszyscy wsiedli do samochodu, pojechaliśmy do szpitala, w którym tymczasowo przebywała Scarlett. Calum zaparkował przed budynkiem, następnie weszliśmy do środka. Skierowałem się w stronę recepcji, a kiedy dowiedziałem się w której sali leży dziewczyna poszedłem tam wraz z resztą. Stanąłem przed drzwiami do sali Scarlett i pociągnąłem za klamkę, wchodząc nie uprzedzenie do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, lecz nikogo w nim nie było. Zrobiłem kilka kroków w przód, a za mną weszli Michael, Calum i Ashton. Odwróciłem się w ich stronę, Michael wzruszył ramionami, również nie mając pojęcia czy aby na pewno dobrze trafiliśmy. Podszedłem bliżej łóżka, zauważając, że leży na nim czyjaś torebka, chwyciłem ją do rąk po czym zacząłem szukać w niej dokumentów.
- Co robisz? - Usłyszałem za sobą, zdezorientowany głos Michael'a.
- Szukam dokumentów, zaraz dowiemy się czy to aby na pewno jej sala - Wytłumaczyłem, dalej grzebiąc w torbie.
- Nie łatwiej, po prostu poczekać, aż ktoś tu przyjdzie? - Spytał Mike.
Wzruszyłem ramionami. Po chwili trafiłem na jakieś zdjęcie, wyjąłem je z torebki i przyjrzałem się mu dokładnie. Fotografia ukazywała dorosłą kobietę z niemowlakiem na rękach, kobieta siedziała uśmiechnięta, pozując do zdjęcia. Wydawała się okropnie znajoma.
- Pomóc wam w czymś? - Usłyszałem po chwili głos Scarlett, odwróciłem się za siebie, spoglądając na stojacą w drzwiach dziewczynę.
Schowałem zdjęcie z powrotem do torebki. Scarlett szybkim krokiem podeszła do mnie, wyrywając w moich dłoń swoją własność. Wyglądała przy tym komicznie, zwłaszcza w swojej szpitalnej piżamie i z czerwoną ze zdenerwowania buzią. Wkurzona odłożyła torbę na łóżko, następnie stanęła, krzyżując ręce.
- No więc? - Spytała, marszcząc brwi.
- Chciałem sprawdzić, czy to jest twoja sala - Wytłumaczyłem, wzruszając ramionami rozbawiony.
Prychnęła, siadając na łóżku.
Spojrzałem w stronę chłopaków, którzy podobnie jak ja przed chwilą, przyglądali się dziewczynie uważnie.
- Po co przyjechaliście? - Spytała po krótkim czasie, przerywając irytującą ciszę, panującą w pomieszczeniu.
- Chcieliśmy sprawdzić jak się czujesz - Odpowiedział Ashton, opierając się o ścianę.
- To tyle?
- Musimy jeszcze pozałatwiać sprawy z lekarzem - Dodał Calum.
- Jakie sprawy? - Spytała marszcząc brwi.
- Wytłumaczyć co dokładnie się z tobą stało - Powiedział.
- Co mu powiecie?
- Że wypadłaś przez okno do basenu - Wytłumaczyłem.
Evans zrobiła niezadowoloną minę.
- Czyli chcecie zrobić ze mnie idiotkę? - Prychnęła, krzyżując ręce.
- Nie mamy wyboru, a poza tym skarbie sama nią z siebie często robisz - Powiedziałem, podchodząc bliżej dziewczyny i opierając się rękami o jej łóżko.
Widziałem jak wyraz jej twarzy, znów zmienił się, ponownie ukazując złość, co tylko bardziej mnie rozbawiło, wspominałem, że uwielbiam ją denerwować?
- Uwierz mi, że ciężko jest nie zwariować w takim towarzystwie w jakim ostatnio jestem zmuszona przebywać - Syknęła zirytowana.
Zaśmiałem się i poczochrałem jej włosy, doprowadzając tym zapewne Scarlett do szaleństwa.
- Luke... - Usłyszałem niepewny głos Michael'a. Po chwili pojawił się obok mnie, podając mi swój telefon.
Chwyciłem urządzenie do ręki, następnie odczytałem wiadomość, którą ktoś wysłał dla Michael'a z zastrzeżonego numeru.
"Powinieneś bardziej dbać o swoich bliskich, dlaczego im każesz płacić za swoje winy? Jedną mam już z głowy, czas na kolejną, zegar tyka Hemmings"
- Madeline... - Szepnąłem cicho, odczytując wiadomość. Podniosłem wzrok napotykając przerażone spojrzenie Scarlett.
* * *
Witam Was ponownie ♥
Nie chcę Was tu zanudzać, powiem więc tylko, że jejku nawet nie wiecie jak ucieszyły mnie wasze ostatnie komentarze dotyczące informacji. Nie chciałam wyjść na zdesperowaną, jednak chciałam uświadomić jak bardzo wasze opinie są dla mnie ważne, każdy wasz komentarz cieszy moją mordkę, nawet nie wiecie jak bardzo. Liczę więc, ze pod rozdziałem znajdzie się wiele komentarzy, za które już z góry dziękuję. ♥
Kocham Was, dziękuję za wszystko ♥
Jedno wielkie WOW *-*
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział ! Masz wielki talent!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nexta x
Ps.duuuużo weny życzę! ;) x
Boje sie o Madeline omfg
OdpowiedzUsuńRodział krótki ale genialny,
Kocham x
WOW genialny rozdzial. Wypadla przez okno do basenu omg hahhaahaha @BywaSmiertelna
OdpowiedzUsuńPerf rozdział! Boję się o Madeline. Brat Scarlett jest nieobliczalny,życzę duuużo weny
OdpowiedzUsuńWeronika
Nie mogę nic innego powiedziec niż WOW. Jeszcze ten sms na koniec *.* Ale z tym, że wypadła z okna do basenu ti wygrałaś haha. I jeszcze dodałaś kolejną zagadkę z tą fotografią w torebce Madeline. Nic dodać nic ująć. Czekam na next i życzę mnóstwa weny <3 @1Dkc5SOS
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział XD z wyczekiwaniem czekam nn <3
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny :*
/A
Dlugo czekalam ale jestem zachwycona ;*
OdpowiedzUsuń