niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział Czwarty

Otworzyłam powoli oczy i mrugnęłam kilka razy. Lekko podniosłam głowę, łokciami podpierając się o łóżko. Rozejrzałam się leniwie po fioletowo-beżowym pokoju, poszukując swojego telefonu. Moje oczy zatrzymały się na małym urządzeniu, leżącym jakiś metr od łóżka. Sięgnęłam po niego ręką, nie tracąc kontaktu fizycznego z materacem. Nie miałam pojęcia jak on się tam w ogóle znalazł, zapewne znów miotałam się przez całą noc i przez przypadek zrzuciłam go na ziemię. Już 3 razy w taki właśnie sposób udało mi się zbić telefon. Chyba czas zafundować sobie jakiś ochraniacz lub po prostu kłaść go na półkę. Tak, to chyba lepszy i tańszy pomysł.
- 8:27 - Szepnęłam cicho sama do siebie, zerkając na ekran. Odłożyłam telefon na szafkę nocną po czym opadłam bezwładnie na łóżko. Kątem oka zauważyłam niewielką różową karteczkę przyczepioną do drzwi. Westchnęłam i wstałam do pozycji siedzącej. Na nogi wsunęłam białe, puchate kapcie z uszami króliczka i wolnym krokiem skierowałam się do drzwi. Wzięłam karteczkę do rąk.
"Jestem u Nathan'a, wrócę późno."
- Świetnie - Jęknęłam. Czyli zapowiada się dłuuugi i wyjątkowo nudny dzień. Zgniotłam karteczkę i wrzuciłam do kosza stojącego obok drzwi. Oczywiście nie trafiłam i musiałam się zgiąć by następnie ją podnieść i dopiero wtedy wrzucić do śmieci. Zdecydowanie ostatnio za bardzo się rozleniwiłam, nawet najmniejsza rzecz potrafi wywołać u mnie zmęczenie, ale to zdecydowanie już przesada.
Zeszłam na dół, a widok nie za bardzo mi się spodobał. Jednym słowem CHLEW. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a z każdą sekundą byłam bardziej przerażona. Wszędzie panował bałagan. Gdzieniegdzie leżały jakieś papiery lub puste butelki. Zauważyłam też, że zlew nie jest w dobrym stanie, nie wspominając już nawet o kanapie na której leżał fioletowy stanik, a w środku niego skórka od banana. Pod fotelem zauważyłam tez wystające pudełko po pizzy.
 To dziewczyna, czy jakiś goryl?  Pomyślałam.
Przedostałam się przez porozrzucane chusteczki i kartki do kuchni. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją jednym zdecydowanym ruchem, ale zamiast jedzenia znów natknęłam się na kartkę tym razem koloru pomarańczowego. Westchnęłam i wzięłam ją do rąk.
"Byłoby fajnie gdybyś zrobiła zakupy."
Przeklinałam Madeline w myślach. Byłam wściekła, ale mogłam się tego spodziewać. Ten poranek jest zdecydowanie nieudany i ciągle staje się coraz gorszy.
Mając cały dzień wolny postanowiłam się czymś zająć i posprzątać ten cały bajzel. Niech Mady zna moją nieskończoną dobroć. Skierowałam się w stronę łazienki by tam zabrać najpotrzebniejsze rzeczy , którymi miałam uprzątnąć dom. Wsadziłam do wiaderka najróżniejsze środki czyszczące aż od cif'a aż po domestos. Zabrałam ze sobą też kilka ścierek, mopa i odkurzacz. Wsadziłam sobie do uszu słuchawki i włączyłam swoją ulubiona playlistę. Byłam gotowa.
Po 2 godzinach uciążliwego sprzątania wszystko lśniło czystością, a ja byłam z siebie cholernie dumna. Zdjęłam rękawiczki, które miały za zadanie ochronić moje dłonie przed szkodliwymi substancjami i walnęłam się na fotel. Jeszcze raz rzuciłam okiem na cudownie wyglądające i zarazem pachnące mieszkanie. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc to co przed chwilą zrobiłam. Jestem pewna, że można to zaliczyć jako 8 cud świata. Nienawidziłam bałaganu, a szczególnie w miejscu, w którym mieszkam lub na dłużej przebywam. Wszystko muszę mieć też zawsze poukładane, a przynajmniej wszystko co znajduje się na widoku bo to co dzieję się w mojej szafie przechodzi ludzkie pojęcie. Wyciągnęłam się lekko, a w brzuchu odczułam nieprzyjemne skurcze, wywołane głodem. Przypominając sobie, że nie ma nic do jedzenia byłam zmuszona iść na zakupy. Przed wyjściem przygotowałam sobie dokładną listę rzeczy do kupienia. Kiedy była ona już gotowa ruszyłam w kierunku wyjścia, niestety natknęłam się na jeszcze jedną karteczkę pozostawioną mi przez Madeline, tym razem koloru niebieskiego. Skąd ona je ma?
"Nie zapomnij o podpaskach."
Ona mnie kiedyś wykończy...
Razem z wózkiem przemierzałam wąskie korytarze pomiędzy półkami w poszukiwaniu wszystkich produktów znajdujących się na mojej liście.Prawdziwe Need for speed wersja sklepowa.
- Mleko, masło orzechowe, płatki owsiane... - Zaczęłam wykreślać wszystko po kolei. Jedyne co mi zostało to te nieszczęsne podpaski. Ruszyłam więc w stronę działu z kosmetykami i środkami upiększającymi. Przystanęłam przy jednej z półek i ręką starałam się dosięgnąć jednej z paczuszek. Pomimo tego, że byłam całkiem wysoka nie dałam rady ich dosięgnąć. Stanęłam na palcach lecz to nadal nie pomagało, nagle czyjaś męska dłoń osoby stojącej centralnie za mną je chwyciła i przyciągnęła do siebie. Odwróciłam się za siebie i spostrzegłam rozbawionego tym wszystkim Luke'a. Momentalnie się zaczerwieniałam.
- Cooo? Podpaski się kupuje? - Powiedział wybuchając przy tym śmiechem. - Dobrze, przynajmniej wiem żeby się do ciebie teraz nie zbliżać na kilometr.
- To nie dla mnie - Syknęłam, starając się zachować normalnie, wiedziałam jednak, że cała już jestem czerwona. Wyrwałam roześmianemu blondynowi paczuszkę i wrzuciłam do wózka, chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca poszłam w stronę kolejki. Przeklinałam siebie i jego w myślach. Chłopak ruszył za mną.
- Już uciekasz? - Spytał, pojawiając się u mojego boku, wciąż był rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Nie mam czasu na pogaduszki w sklepie - Powiedziałam, nawet na niego nie patrząc.
- Oh, a co takiego robisz, że nie masz w ogóle czasu i dlaczego śmierdzisz domestosem?
- Um... no wiesz muszę jeszcze wrócić do domu, rozpakować zakupy... - Powiedziałam, chwilę się zastanawiając i ignorując jego drugie pytanie.
- Tak to rzeczywiście masz zapełniony grafik - Zaśmiał się. Przewróciłam oczami.
- Nie tylko to muszę zrobić, wyobraź sobie, ze jako kobieta mam wiele obowiązków - Powiedziałam zatrzymując wózek i obdarowując go niemiłym spojrzeniem.
- Masz na myśli pranie, gotowanie, sprzątanie i usługiwanie mężczyźnie? - Uśmiechnął się pogardliwie w moją stronę również przystając. Czy on celowo chciał wytrącić mnie z równowagi? Cóż, właśnie mu się to udało!
- Nie, mam na myśli podtrzymywanie tego świata. Gdyby nie kobiety wy mężczyźni już dawno byście wyginęli - Syknęłam i się do niego uśmiechnęłam, zatrzepotałam przy tym rzęsami i wyminęłam Luke'a nie mając ochoty już więcej z nim rozmawiać.
- Czyżbyś była jedną z tych nudnych feministek? - Spytał znów pojawiając się obok mnie. Czy on nie łapie, że naprawdę nie mam ochoty z nim rozmawiać?
- Po pierwsze nie jestem nudną osobą, a po drugie nie jestem żadną feministką po prostu mówię co myślę - Warknęłam. Chłopak zaczął się jeszcze bardziej śmiać. Zacisnęłam mocno pięści tak, że momentalnie moje dłonie zrobiły się mocno czerwone, jedynie kostki pozostały białe. Wzięłam wdech i zignorowałam go, stając w kolejce do kasy. Przede mną była jedynie 60 letnia staruszka, miałam więc nadzieję, że szybko uda mi się wydostać z tego durnego sklepu.
- Skoro nie jesteś nudna to zapraszam na imprezę razem z chłopakami organizujemy dzisiaj, zaczyna się o 19:00 - Powiedział,a w jego głosie było słychać zadowolenie. Cieszył się, że mnie wyprowadził z równowagi? Oh spokojnie, nie zostanę mu długo winna.
- Jasne, czemu nie - Powiedziałam po chwili zastanowienia. Ostatni raz uśmiechnęłam się szyderczo do Luke'a, zapłaciłam za zakupy i wróciłam do domu.
Po 10 minutowym spacerku znalazłam się pod posiadłością. Weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi. Zauważyłam, że na wieszaku wisi czyjaś męska skórzana kurtka, a w powietrzu wisiał zapach tandetnych perfum. Z drugiego pokoju było też słychać śmiech Madeline. To mogło oznaczać tylko jedno... Nathan postanowił nas odwiedzić. Westchnęłam i ruszyłam w kierunku kuchni, na blacie położyłam torby z zakupami, a następnie zajrzałam do salonu w którym siedziała Mady wraz ze swoim kochasiem oglądając telewizję i jedząc pizzę.
- Nie przeszkadzam? - Chrząknęłam, opierając się o framugę drzwi, jednocześnie zwracając ich uwagę na swojej postaci.
- Hej Scarlett! - Krzyknęła uśmiechnięta od ucha do ucha Mady za to Nathan był w nieco innym humorze, kiedy mnie zobaczył. - Dzięki, że zajęłaś się domem - Powiedziała wesoło.
- Proszę, żaden problem - Powiedziałam sarkastycznie, lecz po chwili uśmiechnęłam się przypominając sobie, że wszystkie śmieci wylądowały w jej pokoju. Jej humor wskazywał na to, że jeszcze nie miała okazji tam zajrzeć. - Idziemy dzisiaj na imprezę - Dodałam po chwili
- Na jaką imprezę? - Spytała zaciekawiona i wyswobodziła się z uścisku Nathan'a.
- Luke mówił, że jest dzisiaj u nich - Wyjaśniłam.
- Kiedy z nim rozmawiałaś?
- Dzisiaj, jak byłam w sklepie - Powiedziałam. - A właśnie! - Zniknęłam na chwilę za drzwiami. - Trzymaj! - Krzyknęłam i rzuciłam w przyjaciółkę opakowaniem z podpaskami.
- Dzięki - Mruknęła lekko zawstydzona. Nie chcąc już im dłużej przeszkadzać, wycofałam się z powrotem do kuchni, gdzie rozpakowałam wszystkie zakupy.  Spojrzałam na zielony zegar, wiszący obok lodówki, który wskazywał godzinę 16:35. Ze spokojem zdążyłam jeszcze wypić swoją ulubioną herbatkę owocową i zjeść obiad w postaci dwóch tostów z serem. Zaraz po mojej uczcie poszłam do pokoju przygotować dla siebie odpowiedni strój. Nawet nie wiem ile czasu minęło póki zdecydowałam się na legginsy galaxy, szeroką czarną bluzeczkę z napisami oraz czarne buty koturny z ćwiekami z tyłu. Dobrałam do tego kilka bransoletek i kolczyki. Jako, że śmierdziałam rzeczywiście domestosem (Ciężko mi to przyznać, ale Luke miał racje) przygotowałam dla siebie także długą gorącą kąpiel. Niestety nie trwała ona tyle na ile ją zaplanowałam, a wszystko przez krzyki i przekleństwa Mady dobijającej się przez drzwi. Słysząc naprawdę najróżniejsze słowa skierowane w moją stronę, postanowiłam zwolnić łazienkę. Nie sądziłam, że w takim szczuplutkim ciele może być tyle gniewu, zastanawiający był również fakt, że ta na pozór cicha i miła Mady zna tyle słów... Ale to była też jej wina, że nie wpadła na taki pomysł by wybudować więcej niż jedną łazienkę. Prawda?
Siedziałam na kanapie, oglądając jakiś nudny serial i czekając na Madeline. Było już grubo po 20. Ze zniecierpliwieniem wgapiałam się w ekran kiedy nagle przed moimi oczyma stanęła wesoła Mady, ubrana w krótkie czarne szorty i białą bluzeczkę z logiem "Nickelback".
- Gotowa na imprezę? - Krzyknęła wesoło, podskakując na swoich czarnych szpilkach.
- Już od jakichś 2 godzin - Powiedziałam ironicznie, a ona tylko wywróciła oczami. - Jak ty masz zamiar na tych szpilach dojechać tam motorem? - Spytałam przyglądając się jej stopom.
- Oh, ja nie jadę motorem i ty też nie, Nathan nas zawiezie - Wytłumaczyła i pociągnęła mnie za rękę w kierunku okna, po czym wskazała na czerwonego mercedesa stojącego na ulicy.
- Ja i on w jednym aucie? - Spytałam nie dowierzając, spojrzałam na przyjaciółkę z wyrzutem.
- Oj przestań, wiem, ze wasze stosunki są ciężkie, ale chyba wytrzymacie ze sobą przez 15 minut.
Ciężkie? Dobrze powiedziane
Nie skomentowałam już jej wypowiedzi tylko ze zrezygnowaniem kiwnęłam głową. Dziewczyna pisnęła cicho, po czym przytuliła mnie z wdzięcznością. Następnie wyciągnęła z domu.
Madeline czule przywitała się z chłopakiem, a ja nie czekając na nich wsiadłam do auta i rozsiadłam się wygodnie z tyłu. Po chwili dwa gołąbki do mnie dołączyły. Około godziny 21 dotarliśmy pod dom chłopaków.  Głośna muzyka, wrzaski ludzi, kolorowe światła i dym papierosów, powitał mnie, kiedy tylko wyszłam z auta. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pewnie weszłam do środka posiadłości.Moją uwagę od razu przykuł tańczący na stole Ashton, który wymachiwał na wszystkie strony swoją koszulą, przyprawiając o orgazm wszystkie laski, które stały obok i głośno piszczały oraz wiwatowały blondynowi. Na kanapie zauważyłam Calum'a z gitarą elektryczną w ręku przygrywającego co jakiś czas, zapewne starał się robić dobre wrażenie na blondynce siedzącej obok niego i jak widać udawało mu się to. Od razu w drzwiach powitał mnie rozbawiony i już lekko wstawiony Luke.
- Troszkę się spóźniłaś - Powiedział krzyżując ręce i robiąc poważną minę.
- Chciałam mieć lepsze wejście - Mruknęłam i odgarnęłam lekko włosy, opadające na moje ramiona. - Udało mi się? - Spytałam, uśmiechając się zawadiacko.
- Czy ja wiem... - Przez chwilę się zastanawiał. - Zdecydowanie - Puścił oczko w moją stronę.
- I o to właśnie chodziło - Pstryknęłam go w nos przez co rozkojarzyłam go trochę, a następnie wyminęłam i ruszyłam w stronę baru. Usiadłam na jednym z obrotowych krzeseł i zamówiłam sobie drinka pod tytułem "Long Island", w którego skład wchodziła wódka, krem bananowy, blue curacao oraz likier kokosowy.
Impreza była udana, a zwłaszcza po kilku naprawdę dobrych i mocnych drinkach. W ciągu kilku godzin udało mi się wyrwać jakichś 5 kolesi, którym dałam swój fejkowy numer. Każdy dostał inny, no cóż chyba nie myśleli, że jestem taka głupia i łatwa. Zatańczyłam też kilka razy z Madeline, ale niestety nie mogłam spędzić z nią za dużo czasu, gdyż ciągle wokół niej kręcił się Nathan. Siedziałam przy barze, sącząc kolejny napój kiedy obok mnie zasiadł Michael.
- I jak impreza? - Spytał zamawiając sobie piwo.
- Świetna - Powiedziałam wesoło i odwróciłam się wraz ze szklanką w stronę tańczącego tłumu. Zauważyłam Luke'a stojącego obok ściany, który wyrywał jakieś dziewczyny, 2 blondynki, brunetkę i szatynkę. Dziewczyny były w niego zapatrzone jak w obrazek.  Czyż to nie wspaniała chwila żeby się zemścić? Uśmiechnęłam się do siebie, po czym odłożyłam szklankę na blat.
- Jak myślisz, ucieszy się jak tam do nich podejdę? - Spytałam Mike'a który również przypatrywał się poczynaniom Hemmings'a. Chłopak uśmiechnął się do mnie znacząco.
- Myślę, że bardzo - Zaśmiał się.
- Nagrywaj to - Zachichotałam, a czerwonowłosy wyjął z kieszeni telefon i włączył kamerkę.
- Dawaj - Zaśmiał się i dał mi znak, ze kamera jest włączona.
Poprawiłam swoje włosy oraz bluzeczkę po czym pewnym krokiem podeszłam do Luke'a i jego gromadki pustaków.
- Jak mogłeś?! - Krzyknęłam w jego stronę i tupnęłam nogą. Luke spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co? - Spytał marszcząc brwi. Dziewczyny zaczęły się nam przyglądać.
- Mówiłeś, ze nic mi nie będzie! - Krzyknęłam i zaczęłam udawać płacz.
- O co ci chodzi? - Był naprawdę nieźle zszokowany moim zachowaniem.
- Obiecałeś mi cudowną noc, mówiłeś, ze jesteś zdrowy, ze wszystko będzie dobrze! A teraz co?! Nie dość, ze masz małego to jeszcze zaraziłeś mnie HIV'em! - Krzyknęłam. Wszystkie dziewczyny spojrzały po sobie z przerażeniem, a następnie każda z nich jak najszybciej uciekła od naszej dwójki. Luke próbował je zatrzymać, ale w odpowiedzi dostał jedynie z liścia od jednej z blondynek.
- Co to miało być do cholery?! - Krzyknął wkurzony w moją stronę masując przy tym obolały, czerwony policzek.
- Widzisz? Mówiłam, że nie jestem nudna - Wystawiłam w jego stronę język a następnie skrzyżowałam ręce. Luke spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie na jego usta wkradł się mały uśmieszek.
- Dobra, tą rundę wygrałaś - Powiedział przyznając mi rację.
- No widzisz, bo ja zawsze wygrywam - Mruknęłam zadowolona. Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej i stanął blisko mnie tak, ze nasze ciała prawie się stykały.
- Zawsze? - Spytał szeptem, pochylając się do mojego ucha, poczułam jego oddech na swojej szyi.
- Tak, zawsze - Powiedziałam pewnie, a następnie odepchnęłam go od siebie. Luke się tylko uśmiechnął i przymrużył oczy.
- A może tym razem pozwolisz mi wygrać? - Spytał zachrypniętym głosem ponownie przybliżając się do mnie. Ręką oparł się o ścianę jednocześnie przywierając mnie do niej. Podniósł swój wzrok i spojrzał prosto w moje oczy, które z każdą chwilą stawały się ciemniejsze. Serce zaczęło bić mi coraz szybciej, a przez moja głowę zaczęło przepływać tysiące myśli. Przyłożył swoje czoło do mojego, a jego usta coraz bardziej się przybliżały do moich.


* * *
Na początku chciałabym podziękować za ponad 2,000 wejść! Naprawdę jestem wam za to ogromnie wdzięczna. ♥ hxcgdjfgjrdzfk
Jednakże chciałabym poruszyć pewną sprawę. Wiele z was pisze swoje własne ff, doskonale więc wiecie jaką ogromną mobilizacją są komentarze lub tweety z hasłem waszego ff. Dlatego bardzo was PROSZĘ o dawanie znaków życia! Jeśli już tu wpadłeś, a rozdział spodobał ci się daj po sobie jakiś znak. Naprawdę dzięki temu mi OGROMNIE pomożecie. 
Tak więc, jeśli pozostawisz po sobie komentarz lub tweet wiedz, że bardzo, bardzo, bardzo, baaardzo będę ci za to wdzięczna! ♥
Dziękuję ♥ 
Do zobaczenia za tydzień! / @Hearveux / @ZemstaFF

9 komentarzy :

  1. Świetny rozdział! czekam z niecierpliwością na kolejny! <3
    @kasixxxxd

    OdpowiedzUsuń
  2. O borze ta akcja byla genialna hahahha placze ze smiechu, czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy. Prosze czy ty musisz konczyc zawsze w takim momenicie. Ja chce ciag dalszy ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. nienawidzę jak kończysz w takim momencie :( to mnie zabija i to czekanie :'( coraz lepsze te rozdziały ♥ oby tak dalej :* @alexxxsandraa

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech sie pocaluje albo cos rozjebe xD czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah ten rozdział jest moim ulubionym 😂

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój boże! Genialne! ta akcja z Luke'iem hahaha płaczę ze śmiechu! Świetny rozdział! czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twoje opisy. Po prostu mogę sobie wszystko idealnie wyobrazić, a na większości blogów które czytałam do tej pory skupiano się głównie na dialogach. Bardzo podoba mi się fabuła i z pewnością jeszcze tutaj zajrzę. Czekam na kolejny rozdział. :)

    http://wicked-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział! A końcówka... OMG! No normalnie brak słów. Uwielbiam to ff. <3
    Weronika

    OdpowiedzUsuń