niedziela, 22 marca 2015

Rozdział Dziesiąty

Poczułam jak dotykam plecami ściany, starając się nie upaść. Gorąc oblał całe moje ciało, kiedy równocześnie przeszły mnie po nim zimne dreszcze. Ręką miałam zasłonięte usta, starając się powstrzymać odruch wymiotny oraz stłumić swój krzyk. Zacisnęłam mocno powieki, po chwili znów je otwierając, by upewnić się, czy to co widzę aby na pewno nie było tylko koszmarem. Widok, który ponownie ujrzałam sprawił, że momentalnie wytrzeźwiałam.
Krew... Wszędzie była krew. Cała wanna była brudna od czerwonej cieczy, nie mówiąc już nawet o podłodze, która również wyglądała okropnie. 
Drżącą dłonią i ostatkiem siły chwyciłam za klamkę by otworzyć drzwi i wydostać się z tego okropnego miejsca, a mój głośny krzyk rozniósł się po całym domu. Szybko wybiegłam z łazienki, nie mogąc już dłużej znieść widoku krwi. Co ciekawe, nigdy nie miałam problemu z widokiem krwi, mieszkając z Rick'iem przyzwyczaiłam się do tego, przecież wiele razy towarzyszyłam mu na wyścigach czy przy różnych akcjach, jednak wolałam się trzymać od tego z daleka, nie być częścią tych okropnych ludzi. Najśmieszniejsze jest jednak to, że i tak nie byłam od nich o wiele lepsza, przecież ja też miałam sobie wiele do zarzucenia, a ogromne wyrzuty sumienia, że się do tego wszystkiego przyczyniłam, czy że nie pomogłam wtedy tamtym ludziom, męczyły mnie każdej nocy, nie pozwalając na spokojny sen. Nienawidziłam siebie za to, ale jednocześnie nie miałam odwagi by z tym skończyć. Pozostało nauczyć się o tym zapomnieć, jednak nie zawsze mi się to udawało, przez co zostało w moim sercu wiele blizn, nie ran, ale blizn... Bo rany się goją, a blizny zostają na zawsze.
Kiedy tylko opuściłam pomieszczenie, w ciemnościach zaczęłam biec przed siebie, mimo, że moje nogi stały sie jak z waty, a walące serce zagłuszało wszystkie moje rozsądne myśli. Nagle poczułam jak uderzam mocno o coś, a raczej o kogoś. Michael, który stał przerażony przede mną, złapał mnie mocno za ramiona. 
- Co się stało? - Spytał, lekko mną potrząsając, w celu przywołania mnie do porządku. Podniosłam na niego swój wzrok. Przez panującą w korytarzu ciemność, widziałam tylko rysy jego twarzy i niesforne kosmyki włosów, które jak zwykle porozrzucane były w różnym kierunku.
- K-krew... Wszędzie jest krew - Pisnęłam cicho, cała się trzęsąc.
Po chwili w całym pomieszczeniu zrobiło się jasno, gdyż wybiegająca z pokoju Madeline włączyła światło. Mike wciąż trzymał mnie za ramiona, gdyby nie to zapewne już leżałabym na ziemi. Dopiero teraz mogłam zauważyć wszystkie detale jego twarzy, oraz jego włosy. Jego...Czerwone...Włosy. Wyrwałam się z uścisku chłopaka, przenosząc zdezorientowany wzrok na przyjaciółkę, która również miała włosy w kolorze czerwonym. CZERWONYM!
- Co to za krzyki? - Podeszła kilka kroków bliżej mnie, przypatrując mi się opiekuńczo. Wyciągnęłam rękę, w jej kierunku i chwyciłam za niewielki kosmyk włosów. Poczułam, że były wilgotne, co mogło świadczyć tylko o jednym.
- Co wy robiliście? - Wydusiłam w końcu z siebie, powoli dochodząc do siebie po ogromnym szoku.
- Farbowaliśmy włosy - Wzruszyła ramionami, a ja odetchnęłam, chowając twarz w dłoniach.
- Czy wy chcieliście mnie zabić? - Warknęłam, odsłaniając swoją twarz. Chwyciłam Mady i Michael'a za rękę, następnie poprowadziłam ich do łazienki, która cała była brudna w czerwonej farbie do włosów, nie we krwi.
- Zapomnieliśmy posprzątać - Wytłumaczył Mike, nerwowo drapiąc się po głowie.
- Oszaleliście! Wiecie jak ja się przestraszyłam?! -Fuknęłam z wyrzutem, piorunując ich wzrokiem.
- Porządna dawka adrenaliny zawsze się przyda - Powiedział chłopak, wzruszając ramionami i uśmiechając się głupio, jednak widząc mój śmiertelny wyraz twarzy, spoważniał. 
- Posprzątajcie to - Westchnęłam i nie mając już na nic siły wyszłam z łazienki i skierowałam się w kierunku swojego pokoju.
Weszłam do środka i od razu rzuciłam się na łóżku, czując okropne zmęczenie i ból w dolnych kończynach. Westchnęłam ociężale, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na stojące przy ścianie lustro i przyjrzałam się swojej twarzy. Niestety, Luke miał racje. Rzeczywiście wyglądałam jak "pokrzywdzona laska z telenoweli", na wskutek rozmazanego makijażu i poczochranych włosach. Niestety nie miałam siły brać prysznica, a już zwłaszcza po tym co przed chwilą zobaczyłam. Tak więc, nawet nie przebierając się w piżamę, zdjęłam z siebie dolną część mojej garderoby, pozostawiając na sobie tylko majtki i szeroką koszulkę. Dla wygody zrzuciłam z siebie także biustonosz, co przyniosło mi ogromną ulgę. Wskoczyłam pod kołdrę, otuliłam się posłaniem i zasnęłam, starając się nie myśleć już o niczym.
Przyjemny zapach dochodzący z dołu zbudził mnie ze snu. Otworzyłam lekko oczy i obróciłam się, by leżeć na plecach. Łokciami podparłam się o miękki materac, próbując się podnieść. Gdy tylko mi się to udało, rozejrzałam się po pokoju, poszukując niebieskich, krótkich spodenek od mojej piżamy. Zauważyłam je, leżące na fotelu, stojącym obok okna. Niechętnie więc, wstałam z łóżka i skierowałam się w jego stronę, chwyciłam za szorty i nałożyłam je na siebie. Na nogi wsunęłam moje ulubione kapcie i w takim oto stroju zeszłam na dół. Na dole, zapach, który czułam w moim pokoju był bardziej intensywny, czując, że dochodzi on z kuchni, nie czekając ani chwili dłużej, weszłam do pomieszczenia. Przy blacie stał Luke, przygotowujący tosty.
- Co ty tu robisz? - Spytałam marszcząc brwi. Stanęłam we framudze drzwi, opierając się o nią ramieniem. 
- Śniadanie - Powiedział, wzruszając ramionami. Spojrzałam na talerz, na którym leżało już kilka gotowych tostów z serem. Na ich widok poczułam skurcz w żołądku, informujący, że mój brzuch domagał się śniadania.
- Ale dlaczego tutaj, a nie u siebie w domu?
- Niestety u siebie w lodówce znalazłem tylko jakąś sałatkę rybną i zapas piwa - Wyjaśnił, odwracając się w moją stronę. Zmarszczył z rozbawieniem brwi, przyglądając mi się oraz mojej kreacji. - Nowy styl?
Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak wyglądam, z zażenowaniem lekko spuściłam głowę, spoglądając na moje kapcie. Ręką przejechałam po swoich rozczochranych włosach, próbując doprowadzić je do porządku. 
- Może wyglądałabym trochę lepiej, gdyby nie fakt, że jest dziewiąta rano, a do domu wróciłam dopiero koło trzeciej w nocy - Odrzekłam, krzyżując ręce.
- A głowa cię nie boli? Bo wczoraj to trochę się zabawiłaś - Powiedział rozbawiony, powracając do robienia tostów.
- Mam mocną głowę do alkoholu i prawie nigdy nie mam kaca - Wyjaśniałam, wciąż stojąc w takiej samej pozycji.
- Och - Rzucił krótko. Poczułam się trochę speszona, choć sama nie wiem czemu.
- A co z tobą? - Spytałam, siadając na blacie.
- Nie piłem wczoraj dużo - Odpowiedział, kładąc talerz obok mnie.
- Poważnie? A co w takim razie robiłeś, ach no tak, podrywałeś tą blondynkę - Mruknęłam, uśmiechając się z wyższością.
- Nie, wyobraź sobie, że pilnowałem ciebie - Powiedział, stając przede mną.
- Pilnowałeś mnie? - Prychnęłam. - Wyobraź sobie, że nie potrzebuję niańki, a poza tym i tak nic wczoraj się nie działo.
- A ten facet, z którym tańczyłaś? Nie wyglądał normalnie, widziałaś, że on miał bokobrody?! Mówię ci, pedofil jakiś - Warknął. Zmarszczyłam brwi, uśmiechając się głupio.
- Sam jesteś jak pedofil czasami - Zachichotałam, a chłopak przewrócił oczami, podchodząc do lodówki. Wstałam z blatu i podeszłam do okna, by móc przyjrzeć się motocyklowi, który stał na podwórku. 
- Jest twój? - Spytałam, czując, że Luke stoi za mną.
- Tak, podoba ci się? - Odrzekł dumnie.
Kiwnęłam głową.
- Mogę się nim przejechać? - Spytałam, odwracając się do blondyna, a moje oczy błysnęły z nadzieją. Jego motocykl naprawdę mi się spodobał, był to czarny ścigacz Kawasaki Ninja. Cudo.
Luke, przygryzł wargę, co muszę przyznać było cholernie gorące... 
Chwila, co?
- Dobra, ale w takim razie ja jadę twoim - Powiedział, po chwili zastanowienia.
- Zgoda - Powiedziałam zadowolona, starając się zachować powagę, choć w duchu cieszyłam się i skakałam jak małe dziecko.
- Ale najpierw idź się umyć - Powiedział, odsuwając się od mojej osoby i lustrując mnie od góry do dołu. 
Przewróciłam oczami i radosna pobiegłam na górę, zapewne wyglądając jak małe, cieszące się dziecko. Weszłam do mojego pokoju, chwyciłam za ubrania leżące na podłodze i położyłam je na łóżko, by nie walały się po pomieszczeniu, biorąc do ręki spodenki, poczułam małe uwypuklenie w ich przedniej kieszeni. Sięgnęłam ręką, by dowiedzieć się czym jest moje znalezisko. Wyciągnęłam z kieszeni niewielkiego pendrive'a, przypominając sobie co on tutaj robi. Szybko odrzuciłam ubrania i podbiegłam do laptopa, leżącego na biurku. Odpaliłam go i podłączyłam do niego urządzenie, nie mogąc doczekać się tego co na nim znajdę. Po chwili na ekranie ukazał się pewien dokument, zatytułowany "Kevin Racs". Zmarszczyłam brwi, analizując każde słowo w dokumencie, wszystko co było w nim napisane, dotyczyło Kevin'a. 
- Tylko się pośpiesz! - Usłyszałam krzyk Luke'a z dołu. Drgnęłam słysząc, jak ktoś wchodzi po schodach. Szybko zamknęłam laptopa i podbiegłam do swojej szafy, wyciągając z niej pierwsze, lepsze ubrania. Wybiegłam z pokoju, prawie przewracając Luke'a w korytarzu.
- Postaram się - Powiedziałam, kierując się w stronę łazienki. Odwróciłam się w stronę blondyna. - Czekaj na dole - Dodałam, zamykając za sobą drzwi do pomieszczenia.
Ubrania położyłam na pralkę, a sama napuściłam sobie wody do wanny, dodając do niej kulkę do kąpieli o zapachu wanilii i maliny, która idealnie pasowała do mojego żelu. Po krótkiej, choć jakże relaksacyjnej kąpieli, ubrałam się w szeroką, białą bluzeczkę, krótkie, czarne spodenki i czarne vansy. Na głowie zawinęłam sobie ręcznik w tak zwany turban i pachnąca wanilią i malinami, wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę pokoju. Gdy tylko przekroczyłam próg do mojego małego królestwa, natknęłam się na stojącą obok biurka Madeline, która trzymała w rękach mój laptop.
- Scarlett, chyba musimy porozmawiać...

* * *
I mamy już 10 rozdział! A przy tym ponad 6,8 wejść! 
Dziękuję również za wszystkie komentarze bo dzięki nim jestem teraz taka sdkjfvjabfvjkfvbs 
Strasznie się cieszę z tego wszystkiego i jestem okropnie Wam za to wdzięczna, gdyby nie Wy, zapewne nawet bym nie doszła do 10 rozdziału, a tu no proszę! ♥
Jeszcze raz bardzo dziękuję
Liczę także, że i pod tym rozdziałem znajdą się jakieś. ♥
Zachęcam również do pisania tweetów z hasłem "#ZemstaFF" na tt, to pomogłoby mi trochę rozpowszechnić bloga.
Liczę więc na Waszą pomoc.
Jeśli chodzi o rozdział.. Nie wiem czy warto się wypowiadać, kompletnie mi się nie podoba, ale u mnie to chyba normalne, tak zauważyłam...
Mam jednak ogromną nadzieję, że Wam się spodoba, tak w zasadzie nic się w nim ciekawego nie dzieje jak dla mnie, ale niech będzie. Kompletnie nie mam ostatnio ani weny, ani czasu, więc proszę wybaczcie mi to.

To chyba wszystko..
No cóż, miłego wieczoru kochani, dobranoc ♥
Kocham Was za to wszystko.
Do zobaczenia (przeczytania) za tydzień!

10 komentarzy :

  1. A MOZE ROZDZIAŁ BEDZIE WCZEŚNIEJ TAK KOCHAM TO OPOWIADANIE ZE WCHODZE TU KILKA RAZY DZIENNIE XD

    OdpowiedzUsuń
  2. DLACZEGO W TAKICH MOMENTACH JA SIĘ PYTAM?
    Ale serio na początku się bałam, jeju

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne *-* Czemu w takich momentach ? Co ja ci takiej zrobiłam... :* Z tą farbą wygrałaś :) Ja tu myślałam, że tu ktoś zabity będzie leżał, a tu takie coś. To życzę weny i skrycie liczę ze rozdział pojawi sie wczesniej. Do następnego @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww o borze ja myslałam ze Mikey lezy martwy i Madeline. Ale masz szczescie ze go nie zabilas. GENIALNE. czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze myślałam ze bdz trup w łazience a tu farba moja mina po przeczytaniu ze to farba zapewne bezcenna xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mnie wystraszyłaś! Myślałam że to naprawdę krew. Jak zwykle kończysz w takim ekscytującym momencie ale i tak rozdział świetny. To życzę duuuużo weny i czekam na kolejny wpis.
    Buziaki, Weronika

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow naprawde świetny pomysł z tą farbą myślsłam że trup bedzie a tu taka niespodzianka xd cudowny rozdział z reszta jak każdy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń