niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział Dwunasty

- Scarlett - Usłyszałam głos chłopaka, który błądził po mojej głowie, odbijając się w niej niczym echo. Czarna przestrzeń, która jeszcze przed chwilą znajdowała się przed moimi oczami, powoli zanikała, a na jej miejscu ukazały się smugi jasnego światła. Po chwili obraz, zaczął jednak stawać się coraz ostrzejszy, a szum w mojej głowie ucichł. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ani gdzie jestem. Wszystko wirowało, a nieznośne odgłosy klaksonów samochodów, głośnych rozmów ludzi i szczekania psów, zmieszały się powodując ogromny i nieprzyjemny ból głowy. Otworzyłam oczy szerzej, by móc przyjrzeć się twarzy blondyna, który najwidoczniej schylał się nade mną. Zamrugałam pośpiesznie, próbując choć w małym stopniu zrozumieć co właściwie się stało. Dopiero po chwili zorientowałam się, że leżę na ziemi.
- Co się stało? - Szepnęłam cicho, próbując podnieść lekko głowę do góry. Chłopak, przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy, nie potrafiłam więc wywnioskować, czy się martwił, czy miał wszystko w dupie, czy może chciało mu się jeść.
- Zemdlałaś - Wytłumaczył, chwytając mnie delikatnie za ramię, by pomóc mi się podnieść do pozycji siedzącej. 
- Co? - Spytałam zdezorientowana, nie mogąc zrozumieć co przed chwilą powiedział mi Luke. Nie mogłam przecież zemdleć, niby jak?
- Kiedy uciekaliśmy przed policją, potknęłaś się i upadłaś na ziemię, nieźle się przy tym uderzając - Wyjaśnił, dotykając opuszkami palców mojego czoła, kiedy przysunął rękę z powrotem do siebie, zauważyłam, że pozostały na niej niewielkie ślady krwi.
Widząc to, dłonią przejechałam powoli po ranie, zbierając z niej niewielką ilość czerwonej cieczy, odczuwając przy tym nieznośny ból. Syknęłam cicho, łapiąc się za głowę, która po chwili zaczęła pulsować.
- Dzwoniłem po chłopaków, powinni za chwilę tu być - Powiedział, podnosząc się z ziemi. Odszedł kilka kroków dalej, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
- A co z policją? 
- Zgubiliśmy ich, zapewne nawet nie mieli zamiaru dłużej nas gonić. Policja w Sydney to jedno wielkie gówno, nawet dupy nie ruszą by cokolwiek zrobić - Odrzekł, po chwili zaciągając się szlugiem.
Kiwnęłam lekko głową, zgadzając się z Luke'iem. Usiadłam po turecku, nie chcąc wstawać z miejsca. Wiedziałam, że gdy tylko się tego podejmę zakręci mi się w głowie i ponownie wyląduje na brudnym asfalcie. Wciąż trzymałam się za głowę, która nawet na chwilę nie przestawała mnie mniej boleć. To co się stało było chore. Nie byłam do końca pewna, czy ten cały pocałunek miał miejsce. Starałam się poukładać to wszystko racjonalnie, by następnie wyciągnąć jakieś logiczne wnioski, co nie było dla mnie w tym momencie zbyt proste. 
Odwróciłam się za siebie, by móc dowiedzieć się chociaż w jakim miejscu, konkretnie się znajdujemy. Zauważyłam, że kilkanaście metrów ode mnie stoi mój i Luke'a motocykl. Były one schowane za trzema dużymi kontenerami, oznaczało więc to, że mój wypadek zdarzył się zaraz po tym jak je tam ukryliśmy. Przypominając sobie, że "pocałunek" miał miejsce, w inaczej wyglądającej uliczce, uznałam, że to była tylko moja cholerna wyobraźnia. Zmarszczyłam brwi, łapiąc się za tył głowy. Włosy miałam związane w kucyk, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Zauważyłam również, że nie miałam na sobie kurtki Luke'a... Byłam już pewna, że nic pomiędzy nami się nie wydarzyło.
Zgarbiłam się, chowając twarz w dłoniach, z ust wydobyło mi się kilka cichych przekleństw, kiedy w mojej głowie padło następujące pytanie : Dlaczego kiedy zemdlałam, w podświadomości całowałam się z Luke'iem?
To było naprawdę zastanawiające, a ja nie potrafiłam sobie na to odpowiedzieć. Znów wszystkie moje myśli mieszały się mi się w głowie, nie pozwalając na trzeźwe i spokojne rozumowanie. Rozwiązań dotyczących, tego co się stało było wiele, problem w tym, że żadne nie było prawidłowe. Wykluczałam każdy pomysł, który pojawił się w mojej głowie, uznając go za głupi. Głowa, z każdą chwilą bolała mnie coraz bardziej, postanowiłam więc, dać sobie z tym na razie spokój. Wiedziałam bowiem, że i tak do niczego w takim stanie nie dojdę.
- Teraz będziesz miała nauczkę na przyszłość, aby zawsze wiązać buty - Prychnął, a ja podniosłam głowę lekko do góry. 
Zwróciłam wzrok w stronę stopy. Rzeczywiście, sznurówki od moich czarnych vans'ów bezwładnie zwisały, opadając na podłodze. Przyłożyłam swoją rękę do czoła, robiąc klasycznego "facepalma". Nie mogłam uwierzyć, że przez tak głupią i bezsensowną rzecz zrobiłam sobie krzywdę. Zaskakujące, jak niewielka i z pozoru nieważna sprawa lub czynność może wpłynąć na nasze dalsze losy.
Przyglądałam się głupio swoim butom, czując w pewnym sensie ogromny wstyd. Luke, widząc moją reakcję zaśmiał się, kręcąc przy tym głową z rozbawieniem.
- Czuję się jak w podstawówce - Powiedziałam szczerze, chwytając do rąk sznurowadła i starannie je wiążąc. 
- Dlaczego?
- Bo wtedy też wiele razy zdarzyło mi się nie zawiązać dobrze butów - Westchnęłam, powracając do mojej wcześniejszej pozy.
Luke wybuch śmiechem, schylając się lekko i łapiąc za kontener, by zachować równowagę. Wywróciłam oczami.
- A ja ci głupi dałem prowadzić mój motocykl, kiedy ty butów nie potrafisz zawiązać - Prychnął, kiedy tylko udało mu się złapać oddech.
- Każdy popełnia błędy - Wzruszyłam ramionami, mając już lekko dość zachowania Hemmings'a.
- Tak, ale miejmy jednak nadzieję, że wszechświat na twoich za bardzo nie ucierpi  - Zaśmiał się, a w jego głosie było słychać pogardę, przez co był jeszcze bardziej irytujący.
- Wszechświat może nie, ale twoja twarz owszem - Powiedziałam ze spokojem, ale jak najbardziej poważnie, czując jak coraz bardziej zaczynam się denerwować.
- Mam się bać? - Spytał rozbawiony, podnosząc jedną brew do góry.
- Powinieneś.
- A więc boję się.
- Denerwujesz mnie! - Warknęłam w końcu, nie mogąc znieść dalej zachowania chłopaka. Co się z nim stało? Czyżby ta miła atmosfera i przyjacielski Luke też był chwilowym wytworem mojej wyobraźni? Cóż, na to wygląda.
- To ostatnio jedno z moich ulubionych zajęć - Stwierdził, posyłając mi przebiegły i zwycięski uśmiech. 
Nie miałam ochoty się z nim dalej kłócić, postanowiłam więc milczeć, do czasu, aż w końcu, któryś z chłopaków nie przyjedzie. Niestety, dłużyło się to niemiłosiernie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić, która jest godzina. Zegarek wskazywał 15:40. Schowałam komórkę z powrotem do kieszeni, wyjmując ją bo dłuższym czasie i nie mam pojęcia jak, ale tym razem ukazała się godzina 15:42. Co to ma być do cholery?! Westchnęłam zrezygnowana, podnosząc głowę do góry, chcąc przyjrzeć się bezchmurnemu niebu, kiedy usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził ten dźwięk. Uśmiechnęłam się lekko, widząc Michael'a i Ashton'a, podążających w naszym kierunku. Wstałam z asfaltu, otrzepując swoje ubranie z kurzu i brudu, następnie robiąc kilka kroków w kierunku chłopaków, pomimo, że z początku sprawiało mi to niewielką trudność. 
- Mike odwiezie cię do domu, a ja przywiozę twój motor - Rzucił, krótko i oschle Ashton przez co przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze, naprawdę nie mam pojęcia co się dzisiaj z nimi dzieje. Co to za huśtawka nastroju? Hormony im buzują, czy coś?
- Jasne - Mruknęłam cicho, nie mając zamiaru wysilać się na milszy ton. Zauważyłam jednak, że Michael lekko się uśmiecha, przez co ja również się rozchmurzyłam. Cieszyłam się, że przynajmniej atmosfera w samochodzie będzie milsza. 
Clifford charakterystycznym machnięciem głowy nakazał, abym szła za nim, tak też zrobiłam. Po krótkim spacerku znaleźliśmy się przy aucie, do którego od razu wsiadłam. Gdy tylko wygodnie usadowiłam się na przednim siedzeniu, zapięłam pasy, czekając aż chłopak zrobi to samo. Po chwili i Michael był gotowy do jazdy, szybko więc, z piskiem opon ruszył z miejsca, gwałtownie wjeżdżając na drogę główną, wymuszając pierwszeństwo u jadącego za nami niebieskiego BMW. Po całej okolicy rozległy się dźwięki klaksonu oraz wściekłe wrzaski i przekleństwa kierowców jadących za nami, a w szczególności auta za nami. Michael nie przejmując się tym w żadnym stopniu, opuścił szybę, po czym wyciągnął swoją dłoń na zewnątrz samochodu, ukazując swojego środkowego palca. Uderzyłam Mike'a lekko w ramię, nie chcąc by robił sobie kłopoty. Chłopak zaśmiał się, z powrotem chowając rękę do środka pojazdu. Przewróciłam oczami, włączając radio. 
- Dlaczego znowu przefarbowałeś się na czerwono? - Spytałam, nie mając zamiaru przez całą drogę siedzieć w ciszy. 
Michael wzruszył ramionami.
- Podoba mi się ten kolor o odcieni krwi - Wyznał, uważnie wpatrując się w drogę przed nami. Zmarszczyłam brwi.
- Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakujecie - Westchnęłam, kręcąc przy tym zaniepokojona głową. Oparłam głowę o szybę, oglądając rozmazany, na wskutek szybkiej jazdy widok. 
- Co się tak właściwie stało? - Spytał.
- Co? - Przeniosłam swój wzrok na Michael'a
- Dlaczego masz ranę na czole?
- Och - Mruknęłam cicho. - Długa historia...
- Mamy czas - Odrzekł, wskazując na wielki korek, który uformował się niedaleko przed nami. 
Westchnęłam, spoglądając ze zmęczeniem na ogromny sznur samochodów, do którego mieliśmy za chwilę dołączyć. Przypuszczam również, że utkniemy tu na ładne parę godzin. Zapowiada się naprawdę długi dzień.
Kiedy Clifford zaczął powoli hamować, nagle zza jednego z budynków wyjechało czarne Ferrari, które slalomem kierowało się prosto na nas. Chłopak nie zdążył nic zrobić, kiedy rozpędzone auto uderzyło w nas z dość znaczącą prędkością. Poczułam jak volvo, którym się poruszaliśmy z ogromnym ciężarem osuwa się, po chwili wbija w barierki oddzielające chodnik od ulicy. To była kwestia kilku sekund, kiedy poczułam jak zostaję mocno przygwożdżona do siedzenia, zaciskając na nim swoje paznokcie, które właśnie jak mniemam przebiły tapicerkę. Oczy miałam zamknięte, nie chciałam na to wszystko patrzeć, nie dałam rady. Tak jak już mówiłam, to trwało zaledwie kilka sekund, jednak był to wystarczająco długi czas, bym mogła opisać miliony uczuć i myśli, które właśnie pojawiły się w mojej głowie. Po chwili dobiegły mnie głośne i przerażone krzyki ludzi. Pisnęłam cicho, czując jak kawałki potłuczonej szyby wbijają mi się w skórę rąk i dłoni. 
- Kurwa! Nic ci nie jest? - Usłyszałam obok siebie, drżący i łamiący się głos chłopaka. 
Powoli otworzyłam oczy, by móc spojrzeć na równie nie wyglądającego lepiej niż ja, Michael'a. Na jego twarzy i rękach również widniało wiele ran, z których powoli sączyła się krew. 
- Nie, nie wiem... - Szepnęłam przerażona, oddychając ciężko. 
Clifford rozejrzał się dookoła siebie nerwowym wzrokiem. Po chwili z całej siły uderzył w dach samochodu, wyważając go. Siedziałam w bezruchu, starając się poukładać sobie wszystko w głowie i się choć trochę uspokoić, przyglądając się poczynaniom chłopaka. Paznokcie, wciąż miałam głęboko wbite w fotel.
- Szybko, wychodź - Rozkazał, próbując rozpiąć swój pas bezpieczeństwa. Z mojego natomiast niewiele zostało. 
Pomimo, że moje nogi były w tym momencie jak z waty i okropnie się trzęsły, udało mi się wstać. Kiedy tylko wychyliłam głowę z samochodu dopadły mnie spojrzenia przerażonych ludzi, stojących w bezruchu i gapiących się w naszą stronę. Powoli, górą wyszłam z auta, które z tej perspektywy wyglądało jeszcze gorzej. Zeskoczyłam z resztek pojazdu na ziemię, czując ogromną ulgę, gdyż dopiero teraz doszło do mnie, że wciąż żyję. Po chwili obok mnie pojawił się Michael. Chłopak z trudem stał na nogach, splunął krwią na asfalt, następnie razem ze mną spojrzał w stronę czarnego Ferrari, które było przyczyną naszego wypadku. Ręką zasłoniłam twarz, czując jak po policzkach spływają mi łzy. Cała również się trzęsłam, byłam w szoku. Po chwili, przetarłam oczy, starając wziąć się w garść. Podeszłam bliżej auta, przyglądając się mu dokładnie. Dotknęłam opuszkami palców, rozwalonej i doszczętnie zniszczonej maski Ferrari, zauważając, ze w środku nie ma kierowcy...
Do siedzenia jednak była przypięta niewielka kartka. Przymrużyłam oczy, wyciągając rękę w stronę papieru. Chwyciłam go mocno, następnie przyciągnęłam do siebie wlepiając wzrok w napis, który na nim widniał :
"Mówią, że ZEMSTA jest rozkoszą Bogów. Tym razem to ja się nią rozkoszuję"

***
Wesołych i pogodnych Świąt!
Na początku chcę życzyć Wam w tym dniu wszystkiego co najlepsze!
Chciałabym również bardzo podziękować Wam za wszystkie wejścia i komentarze. ♥ 
One sprawiają, że moje serduszko się raduje jak nigdy ♥
Mam też nadzieję, że mnie nie zabijecie za to co się stało.
Tak, tak wiem.. Tak bardzo się cieszyliście, że się pocałowali a tu niespooodzianka. 
Kocham Was ♥
Piszcie co myślicie, każdy komentarz jest mile widziany.
Do przeczytania za tydzień o 20:00
#ZemstaFF
Spokojnej nocy i miłego wieczoru.

9 komentarzy :

  1. O BOŻE CO TO SIĘ DZIEJE?
    BOJĘ SIĘ
    ROZDZIAŁ GENIALNY!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. O MÓJ BOŻE !
    Ta karteczka na koniec i ten wypadek i ten pocałunek na niby.. CO TY ZE MNĄ ROBISZ ?! *-*
    Po prostu genialny !!! Ja już myślałam, że oni się całują, a ty mi z takim czymś... <3
    Zniecierpliwiona czekam na next i życzę weny x @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
  3. dlaczego ja mam ochotę Cię co raz bardziej udusic ?
    jesteś niemożliwa ♥
    no rozdział megaa ♥♥♥ nie obchodzi mnie kto to zrobił tylko jak oni teraz wrócą do domu ? xd
    chcę już kolejny
    @designedbyluke

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bylam taka podharana pocalunkiem a ta sznurowek nie zewiazala WTF w zyciu sie tego nie spodziewalam boskie /Pamela

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja kurwa mialam tala wielka nadzieje ze jednak Luke ja pocalowal. Kurwa ktorys sie w niej zakocha albo cos pls powiedz. 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. ehh nie wierze, no nie wierze, dlaczego w takim momencie? ale i tak cie kofam ♥ a rozdział ghthgjklftgj ♥
    @LovatiSoNNy

    OdpowiedzUsuń
  7. Ze co??!!! A ja byłam nastawiona na wielką miłość xd jesteś mega pomysłowa ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Osz ty zła! Zawsze musisz nas tak maltretować?! No dlaczego oni nie pocałowali się naprawdę, no?
    Ejj, wystraszyłaś mnie trochę tą końcówką. Kto grozi Scarlett? I to jeszcze jak...
    No cóż, odpowiedzi na te pytania odnajdę pewnie w dalszych rozdziałach, więc nie zamęczam ci już moją osobą i cieplutko się z tobą żegnam.
    Papatki, Weronika

    OdpowiedzUsuń